To zaskakujące, co w szczególności pana inspirowało?
Jestem również pianistą, więc fascynuje mnie jego technika gry, a także koncepcja swobodnej improwizacji bez wykorzystywania przygotowanych kompozycji.
Trzeba podkreślić, że solowy „Köln Concert" Jarretta jest jazzowym bestsellerem wszech czasów, a pana występy przyciągają komplety publiczności. To zaprzeczenie tezy, że lubimy słuchać tego, co już znamy.
Koncerty całkowicie improwizowane są wielkim wyzwaniem dla słuchaczy, pozwalają im odkryć coś nowego, wziąć udział w muzycznym eksperymencie, którego są częścią nie mniej ważną niż wykonawca. Obie strony muszą być podatne na fluidy przepływające pomiędzy nimi. Doświadczam tego na każdym koncercie, choć nie zawsze publiczność reaguje od razu. Muszę mieć cierpliwość i przekonać ją do tego co i jak śpiewam śpiewam. A wtedy pójdzie za mną. Improwizacja to ciągłe poszukiwanie: melodii, harmonii i rytmu, a także najlepszej dla nich formy. To zupełnie inna sytuacja, niż występ z zespołem, który ma przygotowany repertuar, a jedynym zadaniem muzyków jest urozmaicenie go improwizacjami.
Oprócz występów solowych ma pan inne plany koncertowe
?