Jednak Amy pisze swą legendę nie tylko świetnymi piosenkami, także klapami i ekscesami. W Belgradzie była zbyt pijana, by śpiewać. Przez półtorej godziny mamrotała pod nosem, tylko kilka fragmentów wykonała czysto, często schodziła ze sceny, a zespół próbował ratować sytuację. Serbska publiczność nie kryła rozczarowania i złości - słychać było buczenie i gwizdy; większość widzów zapłaciła 45 euro za bilet.
Europejska trasa miała być dla Winehouse nowym początkiem - artystka leczy się z uzależnienia od narkotyków i alkoholu, niedawno zakończyła terapię. Jednak po porażce w Belgradzie jej menedżerowie postanowili odwołać część zaplanowanych koncertów, m.in. w Istambule i Atenach. W imieniu Winehouse przeprosili fanów i oświadczyli, że artystka nie jest w stanie zaprezentować pełni swych możliwości.
Bilety na festiwal w Bydgoszczy, gdzie ma być główną gwiazdą, kupiło już kilka tysięcy osób.
- Wiemy, co wydarzyło się w Serbii i uważnie śledzimy formę Amy Winehouse. Jesteśmy w kontakcie z jej menedżerami i jak dotąd nie otrzymaliśmy informacji o planach odwołania polskiego koncertu - powiedziała „Rz" Ewelina Krysiak z agencji Snap Event, organizującej Art Pop Festival.
Decyzja o zaproszeniu Winehouse do Polski zapadła, gdy artystka odniosła kilka sukcesów - zagrała udaną trasę w Ameryce Południowej, była dobrze przyjmowana w Argentynie i Brazylii. - Każdy koncert to ryzyko. Wszyscy artyści są nieprzewidywalni - mówi Ewelina Krysiak. - Weźmy sytuację z minionego weekendu: na Orange Warsaw Festival nie dotarła grupa The Streets. Rok temu na koncert nie przyjechała Cesaria Evora, bo się rozchorowała. Winehouse jest artystką podwyższonego ryzyka, ale też bardzo oczekiwaną gwiazdą. Mamy w kontrakcje klauzulę bezpieczeństwa, jednak będziemy się bardzo starali, by polski koncert się odbył.