W minionym roku doniesienia polskich mediów zdominowały dwa tragiczne wydarzenia – katastrofa prezydenckiego samolotu i powódź. Jak to się odbiło na nadesłanych do konkursu zdjęciach?
Cezary Sokołowski:
Byłem mile zaskoczony różnorodnością zgłoszeń, poziom konkursu oceniam wysoko. Ale oczywiście fotografowie i my, jurorzy, byliśmy pod wpływem historii przykuwających uwagę Polaków. To dało o sobie znać w wynikach konkursu, szczególnie w kategorii Wydarzenia. Nagrodziliśmy m.in. fotoreportaże z powodzi w Tarnobrzegu, zdjęcia żałoby po katastrofie smoleńskiej i relacje z kampanii prezydenckiej.
Czyli najlepsze zdjęcia to te zrobione w ważnych chwilach?
Fotoreporter musi mieć szczęście, znaleźć się w odpowiednim miejscu i czasie. Nagrodę Główną zdobyło zdjęcie zrobione przez Jacka Szydłowskiego w zniszczonej przez powódź szkole w Wilkowie. Ale ta fotografia jest uniwersalna, prowokuje do zadania istotnych pytań. Nagroda dla Szydłowskiego, to dowód, że nie trzeba być na miejscu „przed falą", nie trzeba być pierwszym. Powtarzam fotoreporterom, by robili zdjęcia „obok" tematu. Najciekawsze dzieje się zawsze gdzieś na marginesie.