W październiku ubiegłego roku "Chopin", po utracie żagli w silnym sztormie na Atlantyku nie mógł kontynuować rejsu na Karaiby z gimnazjalistami "Szkoły pod Żaglami". Został odholowany - jak się wyraził kpt. Mendygrał - przez "zasmarkany kuterek rybacki" Nova Spero, którego załoga zażądała wysokiej zapłaty za usługę. Na wniosek rybaków 7 grudnia tamtejszy sąd aresztował "Chopina" jako poręczenie majątkowe na poczet spłaty długu, którego wielkość po negocjacjach ustalono na 300 tys. dolarów. Dopiero po siedmiu miesiącach i wpłaceniu kaucji przez nowego armatora spółkę 3Oceans polski żaglowiec został zwolniony i mógł wrócić do kraju. Jej prezes Piotr Kulczycki planuje ponowne rozmowy z rybakami na 6 lipca.
- Taki stan pozwala eksploatować jednostkę i w sposób kontrolowany prowadzić dalsze negocjacje - powiedział Kulczycki podczas konferencji prasowej na pokładzie "Chopina". W najbliższym czasie żaglowiec wypłynie w rejsy zakontraktowane jeszcze przez poprzedniego armatora, m.in. z Uniwersytetem w Uppsali, głównie po Bałtyku i do norweskich fiordów. Na przyszłość jednostki nie powinno mieć wpływu także orzeczenie Izby Morskiej przy Sądzie Okręgowym w Szczecinie, która bada przyczyny wypadku na Atlantyku.
- Dziwię się niektórym pytaniom, statek jest takim samym mechanizmem, jak maszynka do mielenia mięsa, samochód, czy rower i ma prawo się zepsuć, bez wyraźnych przyczyn i w dowolnej chwili, i to miało tutaj miejsce. Jak to się mogło stać? Normalnie mogło się stać, wzięło i się złamało, jak pęka dętka w rowerze, tak samo trzasnęły maszty – powiedział kpt. Mendygrał, który był przesłuchiwany przez Izbę jako świadek.
Z wypadku wnioski wyciągnęła również fundacja „Szkoła pod Żaglami", które negocjuje obecnie ze spółką 3Oceans możliwość dalszego wykorzystywania jednostki do celów szkoleniowych. Problemami są termin rejsu, skład załogi i pieniądze, ponieważ nowy armator nie chce udostępnić fundacji żaglowca bezpłatnie. - Nie należy wypływać po połowie września, żeby nie narażać kapitana na walkę ze sztormami, i to jest mój warunek dla nowego armatora – powiedział dziennikarzom jej szef kpt. Krzysztof Baranowski. - Armator nie jest w stanie go spełnić ze względu na zaplanowane rejsy, dlatego rezerwuję statek od września przyszłego roku.
Przyznał także, że „Fryderyk Chopin" ponownie ruszy w rejs z młodzieżą ze „Szkoły pod Żaglami" jeśli będzie nim dowodził kpt. Ziemowit Barański, który jego zdaniem uratował „Chopina" od zatonięcia podczas feralnego sztormu. Według kpt. Baranowskiego nowy armator chce od fundacji 200 tys. zł miesięcznie za eksploatację „Chopina". - To obliczenie jest prawidłowe, ale fundacja nie może płacić spółce za czarter – powiedział kpt. Baranowski. Kulczycki wyjaśnił, że 3Oceans poniosła znaczne koszty kupując prawie 20-letni żaglowiec, a jego utrzymanie wiąże się nie tylko z kosztami eksploatacji, ale także m.in. z zapłaceniem 100 tys. zł ubezpieczenia rocznie i przeglądem w stoczni, za który co kilka lat trzeba zapłacić około 250 tys. zł.