Tytuł płyty jest przewrotny – tak samo nazywała się pierwsza poważna grupa wokalisty, w której na perkusji grał również John Bonhama, z którym w 1968 roku założyli Led Zeppelin. Plant daje nam więc do zrozumienia, że wraca do źródeł.
Z Kulturą na Ty - poleć swoje wydarzenie kulturalne
– W Band of Joy śpiewałem utwory innych wykonawców i musiałem się w nie wpasować. Ten projekt to próba przywołania tamtego nastroju i takiego podejścia do pracy. Chciałem nadać własną osobowość piosenkom innych twórców. Wpuścić w nie trochę powietrza – mówi artysta.
Ale to powrót nie tylko do źródeł własnej twórczości, ale do korzeni amerykańskiej muzyki w ogóle. A tę podróż prowadzi Plant już od dekady. Po rozpadzie Led Zeppelin wokalista rozpoczął solową karierę albumem „Pictures at Eleven" (1982). Do początku lat 90. wydał jeszcze sześć albumów, ale zdaniem wielu fanów i krytyków nie były to dzieła na takim poziomie, jakiego można by się spodziewać po Robercie Plancie. Później przyszły jeszcze dwa albumy nagrane z Jimmym Page'em i artysta zamilkł na kilka lat. Wrócił w 2002 roku genialną płytą „Dreamland", na której znalazły się covery utworów m.in. Jimiego Hendriksa, Tima Buckleya, Boba Dylana i bluesy. Wyraźnie było słychać, że Plant zmierza w kierunku folku, bluesa, muzyki południa.
Na kolejnych albumach zbliżył się także do muzyki country.