Oprócz dwóch tradycyjnych sal koncertowych (Filharmonii i Polskiego Radia) zaanektował teatry (Dramatyczny oraz IMKA), muzea w Królikarni i Łazienkach, Fabrykę Trzciny oraz Skwer Hoovera, Konesera, stołeczne uczelnie, hale sportowe i poprzemysłowe, kościół ewangelicko-reformowany, a jedno z wydarzeń odbędzie się po prostu na ulicy...
Trudno w jednym zdaniu scharakteryzować tegoroczny program. Co bowiem połączy 18 koncertów, na których usłyszymy 52 utwory? O niektórych wiemy zresztą niewiele, bo powstały na zamówienie Warszawskiej Jesieni i tu będą miały swe prawykonania. 30 utworów nigdy nie było zaś dotąd w Polsce prezentowanych. Temat wiodący podpowiada jednak Tadeusz Wielecki, dyrektor Warszawskiej Jesieni: – Chcemy przedstawić muzykę, która nie jest jedynie skupiona na sobie, lecz otwiera się na otaczający świat, komentuje go, pragnie zmieniać.
Wyjątkowo dużo koncertów to spektakle dźwiękowe, muzyczne teatry wykorzystujące teksty, projekcje wideo i przestrzenny dźwięk elektroniczny. Wiele utworów ma charakter dokumentu opartego na autentycznych zdarzeniach. Na przykład „Strange News" Norwega Rolfa Wallina i belgijskiego dramaturga Josse De Pauwa dotyka problemu dzieci wykorzystywanych w Afryce. „Paramyth" Yannisa Kyriakidesa przetwarza nagranie cypryjskiej kobiety opowiadającej baśń. W „Song of Wars I Have Seen" Heinera Goebbelsa muzycy recytują fragmenty dzienników Gertrudy Stein.
Osobnym wydarzeniem będzie dzień z muzyką legendarnej postaci XX-wiecznej awangardy Karlheinza Stockhausena. Maraton złożony z trzech koncertów zaplanowano w czwartek w Soho Factory przy ul. Mińskiej.
Jacek Marczyński