Chcesz przez to powiedzieć, że Warszawa dogoniła Londyn?
Zamieniła się z nim miejscami? Obserwuję i wydaje mi się, że Londyn jest teraz nieco uśpiony. Oczywiście tam też się dzieje, dużo się dzieje, jak zawsze, ale czuć jakby inne wibracje. To, co teraz dzieje się tutaj, tam jakby spowszedniało. Po pierwsze kryzys nieco dał się we znaki, po drugie Londyn już swoje przeżył, zatoczył koło. I zanim to się stało, minęła przynajmniej dekada, jeśli nie dwie. Możliwe, że i my tu w Warszawie w pewnym momencie znudzimy się tym undergroundowym zamieszaniem, sztuką alternatywną. Ale może wtedy już kultura będzie wyglądać inaczej, a takie akcje jak SSNS, stowarzyszenia czy inne miejsca będą dostawały odpowiednie dotacje i wyjdą z niszy undergroundowej. Cieszę się, że wszystko rozkwita, wypływa, można spokojnie powiedzieć, że w Warszawie dużo się dzieje. To jeszcze nie jest apogeum. Nazwiska, które powinny być głośne, wciąż są niszowe, dopiero je odkrywamy, dopiero poznajemy, dopiero promujemy. Musimy dotrwać do momentu, w którym media będą wskazywać: „oni są świetni, patrzcie na nich". Reprezentanci popkultury coraz częściej sięgają zresztą po rzeczy wyszukane. Przejadł im się plastik, więc to, co wyszukane, staje się plastikiem, oczywiście w granicach rozsądku.
Możemy więc z dumą stwierdzić, że stajemy się kulturalnym pępkiem świata?
Dajmy twórcom niezależnej kultury kilka lat, by okrzepli w tym co robią, by działali jeszcze intensywniej. Szkoda tylko, że mówimy o samych dużych ośrodkach miejskich: Warszawie, Wrocławiu, który zawsze był międzynarodowy, Krakowie, który wszyscy wiemy z czego słynie, Trójmieście, które kiedyś było fajne po prostu dlatego, że jest nad morzem, a teraz oferuje całą masę wydarzeń kulturalnych od kwietnia do października. Niestety Polska, której nie widzimy z perspektywy Warszawy, jest w stosunku do niej opóźniona o jakieś 20 lat, jeśli nie więcej. Żeby to zmienić, potrzeba reformy kulturalnej z prawdziwego zdarzenia. Ta jest jednak nierealna, bo się nikomu nie opłaca. Wiesz dlaczego człowiek nigdy nie udomowił zebry? Dlaczego jeździmy na arabach czy hucułach, a nie na zebrach? Przeczytałam kiedyś, że to nie jest kwestia genów. Udomowienie zebry do tego stopnia, by pełniła funkcje jak koń, by stała się zwierzęciem użytkowym, zajęłoby 200 lat. A to się po prostu nie kalkuluje. Wolałabym, żeby o kulturze nie myślano w podobnych kategoriach...