Tę galę urządzono Młynarskiemu na Przeglądzie Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu, gdy stuknęła mu sześćdziesiątka. Dziesięć lat później, z okazji 70. urodzin, wydobyto jej nagranie, by wydać na płycie. Można więc powiedzieć, że otrzymaliśmy towar podwójnie rewitalizowany, ale wciąż zadziwiająco świeży.
Był mistrzem obserwacji PRL-owskiej codzienności, bezlitośnie wychwytywał jej absurdy, podpatrywał ludzkie typy oraz marzenia śnione w M-3. W nowej rzeczywistości – po 1989 roku – nie do końca się odnalazł, także dlatego że finezyjny, aluzyjny dowcip, któremu hołdował, wyszedł z mody.
A jednak im starsze są jego dawne piosenki, tym bardziej zdajemy sobie sprawę, że wciąż pokazują prawdziwych ludzi i ich życie. Czyż nadal nie podróżuje z nami pociągiem beznadziejnie zakochany młodzieniec, używający słówka "bynajmniej"? A czy nie zdarza się dzisiaj, że polska miłość wciąż "kuchennymi schodami z dzieckiem ucieka do mamy"?
Na wydanej obecnie płycie "Niedziela na Głównym" piosenki Młynarskiego śpiewają inni wykonawcy, a także jego przyjaciele: Krystyna Janda, Marian Opania, Michał Bajor. Dominują jednak ci młodsi, wychowani w Studio Buffo. Sam bohater przypomniany został dawnym nagraniem tytułowego utworu. Ponieważ jednak w galowym koncercie wrocławskim w finale pojawił się na scenie, więc i teraz kończy płytę swoimi nowymi piosenkami pisanymi z większym dystansem wobec mijającego życia.
Kiedy Młynarski zaczyna śpiewać, mimowolnie interpretacje innych artystów porównujemy ze sposobem, w jakim sam autor traktuje własne teksty. Z tej konfrontacji zwycięsko wychodzą ci, którzy potrafią – tak jak on – być naturalni i szczerzy: Barbara Melzer w "Lubię wrony", Katarzyna Groniec w "Polskiej miłości" czy Zbigniew Zamachowski w "Bynajmniej". Gdy zaś autor aranżacji Janusz Stokłosa oraz reżyser koncertu Janusz Józefowicz zmieniają "Światowe życie" w numer musicalowy dla zespołu Studia Buffo, z tej piosenki ulatuje ironiczny humor decydujący o jej wartości.