Opowieść zaczyna się od sceny w sądzie. Młoda kobieta Simin występuje o rozwód. Powód: chce wyjechać z kraju, a mąż decyduje się zostać i pielęgnować chorego ojca. Zaangażowanie do domu opiekunki skończy się dwoma kolejnymi procesami. Nader ma do niej pretensję, że zaniedbując obowiązki, naraziła życie jego ojca. On sam zostanie oskarżony, że podczas szamotaniny przyczynił się do wypadku dziewczyny...
Nagrodzone również berlińskim Złotym Niedźwiedziem „Rozstanie", podobnie jak inne filmy Farhadiego, wyłamuje się z częstych schematów irańskiego kina Mohseha Makhmalbafa, jego żony Merzieh Meshkini i córki Samiry, prześladowanych artystów Jafara Panahiego czy Bahmana Gobadiego, a nawet guru irańskich filmowców Abbasa Kiarostamiego.
Farhadi nie pokazuje reżimu ani uciśnionych, stłamszonych kobiet, kamera nie błąka się po pustynnych bezdrożach, nie zagląda do szkół, gdzie chłopcy recytują fragmenty Koranu. Bohaterowie należą do klasy średniej, są inteligentami z dużych miast. To ich oczami reżyser przygląda się swojemu krajowi.
Opowiedziane w zawrotnym tempie, perfekcyjnie zrealizowane „Rozstanie" jest nie tylko historią emancypowania się islamskich kobiet, coraz bardziej zbuntowanych i niezależnych, ale też opowieścią o zderzeniu tradycji i nowoczesności: Simin nie boi się żyć bez męża, lecz młoda opiekunka musi się upewnić, czy może pielęgnować niedołężnego starca, skoro wymaga to wykonywania oblucji jego ciała.