Historię powstania tego albumu trzeba zacząć jak bajkę: dawno, dawno temu była piosenkarka, która odnosiła jeszcze większe sukcesy niż teraz Adele. Jej debiutancka płyta „Come Away With Me" z 2002 r. sprzedała się w 22 mln egzemplarzy. Zdobyła pięć Grammy, dała początek smooth jazzowi i rozpoczęła modę na młode wokalistki.
Trzeba tak zacząć, bo dla młodych fanów Norah Jones to prehistoria! Ostatnie lata zaś nie były dla niej bajką, choćby dlatego, że gdy ktoś zaczyna z najwyższego pułapu, nawet nieco słabsza sprzedaż kolejnych płyt jest traktowana jako porażka.
Nie wiodło się jej też w życiu uczuciowym. Norah Jones rozstała się ze swoim chłopakiem, basistą Lee Alexandrem, z którym odniosła artystyczny sukces. Dlatego duże nadzieje pokłada we współpracy z jednym z najbardziej wziętych producentów ostatniej dekady – Danger Mouse'em, współpracownikiem Jaya-Z, Becka i The Black Keys. Ma on też realizować najnowszy album U2.
Spotkali się w 2008 r., kiedy Mouse przygotowywał „Rome", swą autorską płytę inspirowaną ulubionymi włoskimi filmami. Jones zaśpiewała na niej trzy ballady. Teraz w albumie „Little Broken Hearts" jej liryzm podszyty jest jeszcze większą melancholią, bo płyta stanowi smutną pointę kolejnego rozstania, jakie zdarzyło się wokalistce wkrótce po nagraniu krążka „The Fall" w 2009 r. Smutek podkreślają aranżacje w stylu retro.