21 maja 2012 Leszek Teleszyński kończy 65 lat. Przypominamy tekst z archiwum magazynu Tele
- Uważam Leszka Teleszyńskiego za nie wykorzystany, a w pewnym stopniu nawet zmarnowany talent - oceniał Jerzy Hoffman. - Jest bardzo zdolnym aktorem, bardzo sprawnym, ma fantastyczne warunki, nie tylko amanta. Po tak obiecującym starcie, jak filmy Żuławskiego i dobrze przyjętych rolach w "Potopie" i "Trędowatej" jego kariera zapowiadała się świetnie. Leszek urósł do rangi gwiazdy i wydawało się, że będzie przebierać w propozycjach. Niestety pojawiło się to nieszczęsne "Życie na gorąco", i rola redaktora Maja, przed którą bardzo go przestrzegałem. Myślę, że porażkę tego serialu Leszek bardzo przeżył, a jest on człowiekiem niezwykle wrażliwym i delikatnym. Jego wadą jest absolutny brak duszy wojownika. Leszek nie potrafi o siebie walczyć.
Teleszyński: Z czasem uświadomiłem sobie, jak mało zależy ode mnie, jako aktora, jeśli chodzi o dobór ról. Mogę się niemal założyć, że reżyserzy raczej mnie nie obsadzą w roli "Ryszarda III", bardziej pasowałbym im do Don Juana. Raz tylko poprosiłem, by mnie zwolniono w teatrze z zagrania mało znaczącego epizodu, bo w tym czasie miałem sporo innych propozycji i nie bardzo mogłem wszystko pogodzić.
Niektórzy krytycy podkreślają, że aktorstwo Leszka Teleszyńskiego zdominowały jego warunki zewnętrzne. Sam aktor zaprzecza, jakoby w szkole teatralnej profesorowie widzieli w nim jedynie amanta. Fakt, że gra hrabiów, ordynatów to - jego zdaniem - najlepszy przykład na to, że reżyserzy nie lubią ryzyka.
- Po jednym ze spektakli przyszedł do mnie reżyser i powiedział ze zdziwieniem "Nie wiedziałem, że z pana taki komik", inny nie krył zdziwienia, że "nawet" potrafię śpiewać. Oczywiście, że najłatwiej pójść po linii najmniejszego oporu i proponować aktorowi role, podobne do tych, w jakich widziało się go wcześniej.