Maria Zmarz-Koczanowicz - rozmowa

Premiera dokumentu "Wiera Gran". Intrygujący film Marii Zmarz-Koczanowicz pokaże jutro TVP 2

Publikacja: 28.05.2012 18:47

Maria Zmarz-Koczanowicz - rozmowa

Foto: materiały prasowe

Bohaterka opowieści nie żyje niemal od pięciu lat. Wydarzenia, o których opowiada film, sięgają II wojny światowej. Co jest niezwykłego w tej historii, że fascynuje do dziś?

Maria Zmarz-Koczanowicz:

Gran miała dramatyczne życie zniszczone przez pomówienie. Taka sytuacja jest bulwersująca w każdym czasie i społeczeństwie. Poza tym wojenne doświadczenia były ekstremalne. Boimy się dzisiaj takiej próby. Zastanawiamy się, jak byśmy się wtedy zachowali. Była też Żydówką, chociaż zawsze, jak podkreślała, czuła się polską obywatelką. Gwiazda przedwojennych kabaretów, w czasie wojny zarabiała na życie jako piosenkarka w getcie. Potem oskarżono ją, że wydawała Żydów. Do nagonki przyłączyli się niektórzy dziennikarze. Kiedy w latach 70. ubiegłego wieku pojechała do Izraela, bojkotowano tam jej występy.

Maria Zmarz-Koczanowicz, reżyserka, dokumentalistka

Absolwentka Wydziału Malarstwa PWSSP we Wrocławiu i reżyserii na Uniwersytecie Śląskim. Autorka dokumentów, m.in.: "Noc z generałem" (o Wojciechu Jaruzelskim), "Still alive" (o Krzysztofie Kieślowskim), "Zwyczajny marze" (o wydarzeniach 1968). "Wiera Gran" startuje w konkursie Krakowskiego Festiwalu Filmowego.

Mimo że sąd ją uniewinnił?

Owszem. Najpierw w Polsce, potem w Izraelu toczyła się sprawa z jej powództwa przeciwko Jonasowi Turkowowi, który inicjował nagonkę na piosenkarkę. Ta sprawa nie znalazła rozwiązania, gdyż Jonas Turkow umarł w trakcie trwania procesu. Marek Edelman pod koniec życia doszedł do wniosku, że też powtarzał plotki, które nie miały potwierdzenia w dowodach. Niedawno profesor Władysław Bartoszewski opublikował oświadczenie, w którym napisał, że nie ma żadnych dowodów przeciw Wierze Gran. Można się zastanawiać, dlaczego akurat ona stała się ofiarą pomówienia. Może dlatego, że była wyniosła i apodyktyczna, samotna, skupiona na swojej karierze. Nie należała do miłych osób, nie miała też wpływowych kochanków, choć była bardzo piękna.

W tej sprawie mamy więc tylko słowo przeciw słowu.

Tak, i film to pokazuje. Jedynym świadkiem historii jest kobieta, której jakiś Niemiec powiedział, że Wiera Gran współpracuje z gestapo, i pokazał jej jakąś siedzącą tyłem kobietę w drugim pokoju. Można zapytać: jeśli współpracowała, to dlaczego o tym powiedział? Nie ujawnia się przecież swoich informatorów. Jak było naprawdę - nie wiemy. Nie ma już świadków ani wiarygodnych dokumentów. Mnożą się tylko wątpliwości, jak traktować dziś takie oskarżenia i czy możemy być sędziami.

Wygląda jednak na to, że sądy po raz kolejny będą wracały do sprawy Wiery Gran.

Tak. Obecnie toczy się proces przeciw wydawnictwu, które wydało książkę Agaty Tuszyńskiej „Oskarżona Wiera Gran". Proces wytoczony przez rodzinę Władysława Szpilmana. Jest sprawdzana jej dziennikarska rzetelność. Adwokaci rodziny kompozytora wystosowali też list do dyrektora Krakowskiego Festiwalu Filmowego, żeby nie pokazywać mojego filmu, bo szkaluje imię Władysława Szpilmana i „uniemożliwia rodzinie kultywowanie jego osoby". Ale historii Wiery Gran nie da się opowiedzieć bez postaci Władysława Szpilmana.

W filmie znajdują się materiały nakręcone przez Agatę Tuszyńską w czasie jej wizyt w paryskim mieszkaniu Wiery Gran. Czy były już pokazywane?

Nie, widzowie zobaczą je po raz pierwszy. Po śmierci Gran dzięki Agacie Tuszyńskiej rzeczy zmarłej nie trafiły na śmietnik przy likwidowaniu mieszkania komunalnego, w którym mieszkała, lecz zostały zabrane do Polski. TIR przywiózł wszystko, co po niej zostało, do Muzeum Emigracji do Torunia. Były tam też taśmy, które, jak się okazało, Wiera Gran sama nagrywała. Rodzaj pamiętnika o samotności, odrzuceniu, opowieści o lęku przed wychodzeniem z domu, poczuciu prześladowania.

Co jest największym atutem filmu?

Możliwość zobaczenia śpiewającej i mówiącej Wiery Gran. Możemy pobyć trochę z bohaterką, jakby ciągle żyła.

Co sprawia, że film dokumentalny przeżywa obecnie złote czasy, jeśli idzie o zainteresowanie widzów, liczbę festiwali?

Daje bezpośredni opis świata, emocję. Współcześnie film dokumentalny jest gatunkiem znacznie bardziej pojemnym niż fabuła, waha się między kreacyjnym wideoartem a fabułą i rejestracją. Do tego dodać należy dostępność sprzętu, co pozwala kręcić nie tylko profesjonalistom, ale wszystkim, którzy chcą coś wykrzyczeć światu. Ja też mam amatorską kamerę i czasem coś nią kręcę... Istnieje jednak niebezpieczeństwo, że dokument w telewizji zostanie wchłonięty przez mniej wymagające formy, na przykład reportaż. Dokument wymaga więcej pieniędzy i czasu niż reportaż. Jest więc pokusa, żeby go zamienić na telewizyjne „byle co". By się temu sprzeciwić, powstał apel dokumentalistów. Mimo znanej nam nieciekawej sytuacji finansów telewizji publicznej próbujemy nie dać się zepchnąć na margines. Mam nadzieję, że jednak TVP weźmie przykład z takich krajów jak Niemcy czy Francja i będzie jej bardziej zależało na kształtowaniu gustów niż schlebianiu im. A nie ma wątpliwości, że film dokumentalny jest kierunkiem misyjnym.

rozmawiała  Małgorzata Piwowar

Bohaterka opowieści nie żyje niemal od pięciu lat. Wydarzenia, o których opowiada film, sięgają II wojny światowej. Co jest niezwykłego w tej historii, że fascynuje do dziś?

Maria Zmarz-Koczanowicz:

Pozostało 96% artykułu
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Laury dla laureatek Nobla