I to nie ze względu na historię tego miasta. Ucieszyłem się raczej, że taka placówka nie powstaje w Warszawie, Krakowie czy innym dużym mieście, ale właśnie nieco na uboczu. Istotne, że w Polsce coraz więcej inicjatyw powoływanych jest lokalnie. Taka instytucja mogłaby działać w każdym mieście, a Kielce mają swoją przeszłość, która pozwoli jej wybrzmieć w bardziej wyrazisty sposób niż we Włocławku czy Płocku. Oczywiście wszyscy się spodziewają, że program będzie nastawiony na stosunki polsko-żydowskie, ale mam nadzieję, że ta instytucja w ogóle pomoże wyzbyć się nam swoistego kulturowego egocentryzmu. Polska powojenna jest narodowościowo bardzo jednolita, odzwyczailiśmy się od sąsiadów mówiących w innych językach, gotujących inne potrawy, obchodzących święta w innych terminach niż my.
A przecież niedługo będziemy musieli się zmierzyć z tymi ludźmi. Na razie jesteśmy tranzytem dla obywateli uciekających ze swoich biednych państw w poszukiwaniu godnego życia. To lepsze życie na razie znajdują na tradycyjnie pojmowanym zachodzie Europy. Ale to się zmieni. My też stajemy się dla nich atrakcyjni, niedługo emigranci o inaczej brzmiących nazwiskach staną się naszymi sąsiadami. Muzeum Dialogu Kultur może pomóc przypomnieć o tradycjach wielokulturowości, jakimi może pochwalić się Rzeczpospolita, i jednocześnie przygotować nas na to, co nadejdzie.
Pojawia się problem, jak wyważyć program między perspektywą historyczną a reagowaniem na bieżące wydarzenia. Jestem zdania, że jednak muzeum powinno głównie zająć się historią, w tym w pełni ukazać tradycje Rzeczypospolitej. Poznanie świata wielokulturowego z przeszłości to świetny wstęp do tego, co dzieje się współcześnie.
Zajmowanie się aktualnymi problemami grozi osunięciem się w publicystykę, dydaktykę, choć nie mam wątpliwości, że życie samo wymusi wystawy, dyskusje związane z bieżącym nurtem wydarzeń.
Mieszkałem jakiś czas w Paryżu, jeden z tamtejszych proboszczów opowiadał mi, że ma w parafii wiernych 15 narodowości. To cudowne. Ale stawiał też pytanie, na ile zasymilować ich do naszej kultury, a na ile dopuszczać do takiej sytuacji, w której będąc wierni swojej kulturze, komplikują nasze europejskie spokojne życie. Jesteśmy świadkami coraz częstszego ogłaszania klęski idei wielokulturowości w Europie, co moim zdaniem nie jest prawdą. Muzeum mogłoby wziąć udział w takiej szerokiej dyskusji, wskazując korzenie, tradycje dialogu. My w Polsce nie zaczynamy od zera, wystarczy porozmawiać z ludźmi, którzy mieszkali przed wojną np. we Lwowie.