Żeby pracować w Izraelu, nie trzeba znać hebrajskiego. Niemal wszyscy Izraelczycy – począwszy od sprzedawców humusu, a skończywszy na kierowcach autobusów mówią po angielsku. Polski jest jednak pożądanym językiem. – Kiedyś na ulicach Tel Awiwu polski można było usłyszeć równie często jak hebrajski. Dziś odeszło już prawie pokolenie, dla którego polszczyzna była pierwszym językiem. Ale wielu ludzi chce się jej uczyć – mówi Ela Sidi, mieszkająca w Izraelu od ponad 20 lat. Prowadzi poczytnego bloga o perypetiach Polaków, którzy próbują ułożyć sobie tam życie. – Poza względami sentymentalnymi są też zupełnie pragmatyczne. Wielu Izraelczyków zabiega o polskie obywatelstwo, bo dziś polski paszport to też paszport Unii Europejskiej, a to nie do pogardzenia dla mieszkańca kraju niepewnego jutra – mówi. Dlatego w cenie są polscy prawnicy. Pomagają przebrnąć przez żmudną procedurę uzyskania albo odzyskania polskiego obywatelstwa. Za to Izraelczycy są gotowi sporo zapłacić.
Udowodnij szczerą chęć
Znalezienie pracy w Izraelu jest więc możliwe, gorzej z pozwoleniem na pracę. Można oczywiście pracować bez tego dokumentu, ale to ryzykowne. – W turystyce, gastronomii, przy zbiorze owoców czy opiece nad dziećmi często nikt nie pyta o pozwolenie, a płaci normalną stawkę – mówi jedna z Polek, która po wielu miesiącach zdobyła wizę pracowniczą, ale nie chce się ujawniać z epizodem nielegalnej pracy. – Taki pracodawca oczywiście nie odprowadza składek i nie gwarantuje ubezpieczenia. Do tego wielu się boi, bo kary za zatrudnianie na lewo są horrendalne – dodaje.
Polak, który potrafi dowieść swoich żydowskich korzeni, może skorzystać z „prawa powrotu". Trzeba włożyć sporo wysiłku, by pokonać biurokratyczną machinę, ale nagrodą są obywatelstwo i możliwość podjęcia pracy.
Można też próbować „na ideologa" – przez kibuce (spółdzielcze gospodarstwa rolne), przez organizacje kościelne (Kościół to bodaj największy pracodawca dla Polaków w Izraelu) albo podając wiarygodne uzasadnienie przeprowadzki. – Słyszałam o kobiecie, która argumentowała, że musi się osiedlić nad Morzem Martwym ze względów zdrowotnych, i wizę dostała – mówi Zuza Solakiewicz, Polka, która przemieszkała w Izraelu cztery lata, m.in. ucząc polskiego.
Standardowa procedura ubiegania się o wizę pracowniczą jest mozolna, długotrwała i nie gwarantuje sukcesu. Najważniejsze to znaleźć sobie pracodawcę na miejscu. To on musi złożyć odpowiedni wniosek w izraelskim MSW. Jeśli ministerstwo się do niego przychyli, wyda zgodę przekazywaną do odpowiedniego konsulatu, który przeprowadzi rozmowę z zainteresowanym. Konieczny jest szereg załączników, m.in. zaświadczenie o niekaralności, aktualne badania lekarskie (w tym na gruźlicę, żółtaczkę i AIDS), a także oświadczenie o złożeniu odcisków palców.