Reklama

Efektowny debiut płytowy, więc warto było długo czekać

Po latach mamy polski zespół w Lidze Mistrzów. Nie chodzi jednak o piłkarzy, lecz o łódzko-wrocławskie trio muzyczne Kamp! – pisze Marcin Kube

Publikacja: 17.12.2012 17:04

Kamp!; Records, CD, 2012

Kamp!; Records, CD, 2012

Foto: Kamp!

Dwudziestokilkuletni muzycy wybrali wyjątkową ścieżkę kariery. Zwlekali z wydaniem debiutanckiego albumu, podsycając co jakiś czas apetyty rzeszy fanów znakomitymi singlami i energetycznymi koncertami.

Zobacz na Empik.rp.pl

Sporo zawdzięczają sympatii dziennikarzy radiowej Trójki. Dzięki niej utwory Kampu! były znane nie tylko szperaczom muzycznych blogów i portali. Gdyby wszakże promowano słaby zespół, słuchacze szybko zorientowaliby się, że próbuje się im wciskać tandetę. Jest wręcz przeciwnie. Dawno nie było takiej perły w polskiej muzyce popowej. Muzycy inteligentnie czerpią z klasyki muzyki tanecznej i zręcznie poruszają się w najnowszych gatunkach.

Plotki o wydaniu debiutanckiego albumu pojawiały się już dwa lata temu. Ktoś powie, że stracili na świeżości, ale to tylko część prawdy. Rok temu płyta Kamp! stałaby się muzycznym wydarzeniem, ale na dwa tygodnie, może miesiąc. Dobrych debiutów jest w Polsce dużo i mało kto na nie zwraca uwagę. Tymczasem muzycy Kamp! publikują kolejne single w sieci, udostępniając je za darmo, grają wiele koncertów i promują swoje remiksy, jak choćby utworu „Dancing Shoes" Moniki Brodki. (Ich wersja jest w sieci popularniejsza od oryginału.)

Zwłoka wydaje się zatem przemyślana. Kamp! zaistniał w 2009 r. Wtedy ukazał się jego przebój „Breaking a Ghost's Heart", w którym zdefiniowali nowoczesną muzykę disco. Utwór z miejsca stał się punktem obowiązkowym wielu tanecznych imprez. Fakt, że nie znalazł się na debiutanckim krążku, świadczy o tym, że wykonawcy poważnie traktują kolejne projekty. Który młody zespół pozwoliłby sobie na taki ruch?

Reklama
Reklama

Płytę nazwaną po prostu „Kamp!" otwiera „Oaxaca". Odgłosami plaży, fal i morskich ptaków odsyła nas na śródziemnomorskie Baleary – mekkę muzyki tanecznej. Hiszpańskie wyspy stanowią także metaforę rozmarzonej, onirycznej muzyki elektronicznej granej przez takie zespoły jak Air France czy Shine 2009.

Na płycie znalazły się znane już single m. in. „Heats" i „Cairo". To wycieczka w kierunku muzyki chillwave – elektroniki pełnej sampli, pogłosów i rozmytych dźwięków. Dzięki przemyślanej kompozycji albumu dobrze znane piosenki poznajemy jakby na nowo. Ale te nieznane również są bardzo dobre. Jak choćby niemal pozbawione wokalu „Lux Lisbon" czy „Can't You Wait" ze znakomitymi partiami funkującego basu i sekcji dętej.

Znakomicie rozwija się „Melt", który po trzech minutach narastających dźwięków wybucha w tanecznej euforii. Świetnie brzmi również znany „Distance of the Modern Hearts". Perfekcyjne chórki, zaśpiewy, pulsujący rytm, a przepełnia to duch lat 80.

Ci młodzi muzycy karierę rozgrywają „na chłodno". Założyli własny netlabel (internetową wytwórnię muzyczną) Brennnessel Records, by promować siebie i innych wykonawców tanecznej elektroniki. Chłopaki mają jeszcze dwie zalety: sceniczny glamour i luz. Wspaniałe dary, zwłaszcza gdy gra się elektroniczny pop.

Kultura
Sztuka 2025: Jak powstają hity?
Kultura
Kultura 2025. Wietrzenie ministerialnych i dyrektorskich gabinetów
Kultura
Liberum veto w KPO: jedni nie mają nic, inni dostali 1,4 mln zł za 7 wniosków
Kultura
Pierwsza artystka z niepełnosprawnością intelektualną z Nagrodą Turnera
Kultura
Karnawał wielokulturowości, który zapoczątkował odwilż w Polsce i na świecie
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama