– Gdybym miał używać metafor, nowa płyta jest jak dziecko w inkubatorze, którego serce bije w rytm elektronicznych loopów, słowa zaś są inspirowane tymi wszystkimi dziwnymi historiami, prawdziwymi czy też nie, które można wyczytać w Wikipedii – powiedział Nick Cave o 15. krążku w historii zespołu, a pierwszym nagranym bez Micka Harveya, współzałożyciela grupy. Na okładce możemy za to podziwiać piękną i nagą żonę lidera, modelkę Susie Bick.
Ją oświetlają promienie słońca, tymczasem australijski muzyk wystąpił w swojej ulubionej roli – diabolicznego rockmana, księcia ciemności, który opowiada ballady morderców. „Jubilee Street" jest historią z ulicy czerwonych latarni i podejrzanych lokali, gdzie trafia znużony życiem, zrozpaczony profesor.
Mężczyznę kusi wdziękami rosyjska prostytutka, która zwodniczo mówi, że każdy musi robić to, o co żarliwie się modli. Tak się złożyło, że jej ulubiona Biblia nie jest chrześcijańska, lecz czarna. Żyje na usługach diabła, w którego w teledysku wcielił się sam Nick Cave. Wystaje w drzwiach burdelu jak sutener albo krąży po ciemnych ulicach rozpromieniony, gdy znalazł kolejną ofiarę. Co się stało – do końca nie wiemy, ponieważ wideoklip opatrzony jest podgrzewającym sensację komentarzem „Wersja ocenzurowana". A kiedy, jak można się domyślać, dochodzi do najgorszego, oglądamy na ekranie napis... „Scena usunięta".
Nieocenzurowaną odsłonę podobnego dramatu stanowi „Marmaids". Czas płynie w tej piosence wolno jak woda, w której topią marynarzy tytułowe syreny.