Przebojowe piosenki, czyli francuski kwartet wciąż jest sexy

Większość indierockowych zespołów się wykruszyła, ale Phoenix ciągle grają równie energetycznie i przebojowo - pisze Marcin Kube

Publikacja: 15.05.2013 08:25

Phoenix Bankrupt!, Warner Music Poland, CD 2013

Phoenix Bankrupt!, Warner Music Poland, CD 2013

Foto: Rzeczpospolita

Przyszły czasy, kiedy określenie „indie" (od angielskiego independent – niezależny), stało się w show-biznesie kompletnie passé. Tymczasem modny francuski kwartet nagrywa album, jak gdyby nic się nie zmieniło w muzyce od ubiegłej dekady, kiedy to na estradach królowały takie grupy jak Franz Ferdinand, The Rapture czy The White Stripes. Ząb czasu dotknął nawet największych, chociażby The Strokes. Nowojorczycy dziesięć lat temu stali na czele ruchu rehabilitującego gitarowe granie. Na ich tegorocznej płycie krytycy i fani nie pozostawili suchej nitki. Nikt już nie liczy na olśnienia z tego muzycznego kierunku.

Zobacz na Empik.rp.pl

W przypadku „Bankrupt!" zaskoczenia także nie ma. Phoenix broni się przebojowymi i nastrojowymi piosenkami, których się słucha z przyjemnością i bez znudzenia. Francuski kwartet zawsze był zespołem bardzo „sexy". Uwagę poświęcały mu nawet media plotkarskie, głównie dlatego, że wokalista Thomas Mars to niegdysiejszy chłopak, a obecnie mąż amerykańskiej reżyserki filmowej Sophii Coppoli. Dzięki temu ich piosenka znalazła się w ścieżce dźwiękowej kultowego „Między słowami". Poza tym kolegują się oraz współpracują z innymi popularnymi francuskimi zespołami – Daft Punk i Air.

Poprzednia płyta z 2009 r. o nieskromnym tytule „Wolf- gang Amadeus Phoenix" przemieniła ich w gwiazdę światowego formatu z otwartymi ramionami witaną na koncertach w Ameryce i w popularnych programach telewizyjnych (m.in. „Saturday Night Live"). Takie zaproszenia rzadko zdarzają się francuskim muzykom.

Album otwierają cztery przebojowe utwory – każdy z wielkim potencjałem. Dynamiczne otwarcie „Entertainment" ma posmak chińskiego kiczu. W „The Real Thing" brzmią jak amerykańska grupa Of Montreal za swoich najlepszych czasów, ale prawdziwym diamentem jest „Trying To Be Cool". Fantastyczna prostota wiodącego motywu tej piosenki łączy się z rozmarzeniem i beztroską Lazurowego Wybrzeża. To wręcz pop-  rockowy wzór przeboju z Sévres. Poziom energii zostaje wyciszony dopiero w piątym, tytułowym utworze, ale już od następnego „Drakkar Noir" Francuzi ponownie rozkręcają spiralę przebojowości, bawiąc się syntezatorami i samplami.

„Bankrupt!" wbrew przekornemu tytułowi nie jest rozczarowaniem. Dzięki nowej płycie Francuzów można sobie przypomnieć, na czym polegał fenomen indierockowego boomu z początku XXI wieku. Chociaż indie zbankrutowało, to Phoenix wyjątkowo potrafią się na tej plajcie dorobić.

Przyszły czasy, kiedy określenie „indie" (od angielskiego independent – niezależny), stało się w show-biznesie kompletnie passé. Tymczasem modny francuski kwartet nagrywa album, jak gdyby nic się nie zmieniło w muzyce od ubiegłej dekady, kiedy to na estradach królowały takie grupy jak Franz Ferdinand, The Rapture czy The White Stripes. Ząb czasu dotknął nawet największych, chociażby The Strokes. Nowojorczycy dziesięć lat temu stali na czele ruchu rehabilitującego gitarowe granie. Na ich tegorocznej płycie krytycy i fani nie pozostawili suchej nitki. Nikt już nie liczy na olśnienia z tego muzycznego kierunku.

Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"