Przyszły czasy, kiedy określenie „indie" (od angielskiego independent – niezależny), stało się w show-biznesie kompletnie passé. Tymczasem modny francuski kwartet nagrywa album, jak gdyby nic się nie zmieniło w muzyce od ubiegłej dekady, kiedy to na estradach królowały takie grupy jak Franz Ferdinand, The Rapture czy The White Stripes. Ząb czasu dotknął nawet największych, chociażby The Strokes. Nowojorczycy dziesięć lat temu stali na czele ruchu rehabilitującego gitarowe granie. Na ich tegorocznej płycie krytycy i fani nie pozostawili suchej nitki. Nikt już nie liczy na olśnienia z tego muzycznego kierunku.
W przypadku „Bankrupt!" zaskoczenia także nie ma. Phoenix broni się przebojowymi i nastrojowymi piosenkami, których się słucha z przyjemnością i bez znudzenia. Francuski kwartet zawsze był zespołem bardzo „sexy". Uwagę poświęcały mu nawet media plotkarskie, głównie dlatego, że wokalista Thomas Mars to niegdysiejszy chłopak, a obecnie mąż amerykańskiej reżyserki filmowej Sophii Coppoli. Dzięki temu ich piosenka znalazła się w ścieżce dźwiękowej kultowego „Między słowami". Poza tym kolegują się oraz współpracują z innymi popularnymi francuskimi zespołami – Daft Punk i Air.
Poprzednia płyta z 2009 r. o nieskromnym tytule „Wolf- gang Amadeus Phoenix" przemieniła ich w gwiazdę światowego formatu z otwartymi ramionami witaną na koncertach w Ameryce i w popularnych programach telewizyjnych (m.in. „Saturday Night Live"). Takie zaproszenia rzadko zdarzają się francuskim muzykom.
Album otwierają cztery przebojowe utwory – każdy z wielkim potencjałem. Dynamiczne otwarcie „Entertainment" ma posmak chińskiego kiczu. W „The Real Thing" brzmią jak amerykańska grupa Of Montreal za swoich najlepszych czasów, ale prawdziwym diamentem jest „Trying To Be Cool". Fantastyczna prostota wiodącego motywu tej piosenki łączy się z rozmarzeniem i beztroską Lazurowego Wybrzeża. To wręcz pop- rockowy wzór przeboju z Sévres. Poziom energii zostaje wyciszony dopiero w piątym, tytułowym utworze, ale już od następnego „Drakkar Noir" Francuzi ponownie rozkręcają spiralę przebojowości, bawiąc się syntezatorami i samplami.