Koncertowa maszyna Florence

Sobotnie koncerty Florence & The Machine i Wu-Tang Clan na krakowskim Coke Festivalu były jednymi z najlepszych w tym sezonie.

Aktualizacja: 11.08.2013 19:09 Publikacja: 11.08.2013 18:32

Florence Welch ?była pod wrażeniem gorącego przyjęcia ?w Krakowie

Florence Welch ?była pod wrażeniem gorącego przyjęcia ?w Krakowie

Foto: PAP, Jacek Bednarczyk Jacek Bednarczyk

Przed północą tłum szczelnie wypełniał rozległe pole na terenie Muzeum Lotnictwa i śpiewał z Florence Welch każdą zwrotkę i refren. Jej wibrujący głos wspierało ośmioro muzyków, w tym trzyosobowy chórek, dwóch perkusistów i harfiarz. Wszystkie piosenki brzmiały znakomicie – czy to był radiowy przebój „Rabbit Heart”, akustycznie zagrane „Heartlines” czy finałowe folkujące „Dog Days Are Over”.

Jej sceniczne rytuały nie miały w sobie nic z efekciarstwa. Kto inny mógłby wypaść infantylnie, sypiąc złoty brokat na publiczność lub zbierając z pierwszych rzędów wianki i dekorując nimi swoich muzyków. Ona jednak nie. Była zachwycona reakcją publiczności. W jej wzruszeniu nie było śladu scenicznej pozy. W czarnej sukni tańczyła po scenie na bosaka, prezentując świetną formę wokalną.

Od początku widać było, kto jest najbardziej oczekiwaną gwiazdą w Krakowie. Tłumy młodzieży z wiankami na głowach czekały na Florence. Polska publiczność oszalała dla tej rudowłosej 27-latki. Debiutanckim „Lungs” z 2009 r. przykuła uwagę słuchaczy i krytyków na całym świecie, a kolejną płytą „Ceremonials” z 2011 r. zdobyła status gwiazdy.

Umiejętnie połączyła mainstreamową przebojowość z alternatywną wrażliwością. Trafiła do fanów muzyki niezależnej, ale też młodzieży zakochanej w sadze o wampirach (ich piosenki wykorzystano w filmowym „Zmierzchu”).

Występujący przed nimi indie rockowcy z The Cribs czy młodzi muzycy z międzynarodowej grupy Tres.B zaprezentowali się dobrze, ale przy pierwszej piosence Welch wszyscy inni artyści zeszli na dalszy plan. Krakowski występ był jedynym, jaki zagrała w tym sezonie na letnim festiwalu, dlatego fani mogli poczuć się wyjątkowo dowartościowani.

Emocje sięgnęły zenitu i pojawiła się wątpliwość, czy nawet taka grupa estradowych wyjadaczy jak Wu-Tang Clan będzie w stanie dostarczyć równie intensywnych doznań. Fani Florence wycofali się, a pod scenę weszli miłośnicy rapu. Z początku wyszło tylko trzech muzyków, ale obawy, czy zespół zagra w pełnym składzie, rozwiały się, kiedy RZA powiedział, że raperów jest więcej, tylko publiczność musi ich wywołać.

Gdy wyszli już wszyscy, na scenie zrobiło się ciasno. Każdy z nich to odrębna hiphopowa gwiazda, koncertująca i wydająca płyty na własne konto. Nieczęsto zdarza się, by występowali w komplecie. Od razu zagrali najstarsze hity z debiutanckiego albumu, który właśnie obchodzi swoje 20-lecie.

Koncert nie zamienił się jednak w sentymentalny rap recital. Mimo upływu lat prezentowali się świetnie, a wieści o ich nowej płycie mogą napawać optymizmem. Ich stylistyka to najoryginalniejsza mieszanka w historii rapu. Nowojorskie życie spotyka się z egzotyką dalekiego Wschodu – samurajskim kodeksem, filmami kung-fu, a wszystko zanurzone w narkotycznej wyobraźni i surrealistycznych skojarzeniach.

Coke Festival, pozostający nieco w cieniu Open’era, dzięki sobotnim koncertom okazał się jedną z bardziej udanych letnich imprez. Różnorodni artyści spotkali się z fantastycznym przyjęciem fanów, którzy doskonale wiedzieli, na jaki koncert przyjechali, co wcale nie jest takie oczywiste, jeśli chodzi o letnie festiwale.

Tak Florence Welch przywitała się z publicznością w Krakowie

Florence & The Machine - "Heartlines"

Florence & The Machine - "Dog Days Are Over"

Wu Tang Clan na Coke Live Music Festival 2013

Tak zagrał Wu Tang Clan w Krakowie

Przed północą tłum szczelnie wypełniał rozległe pole na terenie Muzeum Lotnictwa i śpiewał z Florence Welch każdą zwrotkę i refren. Jej wibrujący głos wspierało ośmioro muzyków, w tym trzyosobowy chórek, dwóch perkusistów i harfiarz. Wszystkie piosenki brzmiały znakomicie – czy to był radiowy przebój „Rabbit Heart”, akustycznie zagrane „Heartlines” czy finałowe folkujące „Dog Days Are Over”.

Jej sceniczne rytuały nie miały w sobie nic z efekciarstwa. Kto inny mógłby wypaść infantylnie, sypiąc złoty brokat na publiczność lub zbierając z pierwszych rzędów wianki i dekorując nimi swoich muzyków. Ona jednak nie. Była zachwycona reakcją publiczności. W jej wzruszeniu nie było śladu scenicznej pozy. W czarnej sukni tańczyła po scenie na bosaka, prezentując świetną formę wokalną.

Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"