Utrzymujesz się z muzyki?
Żeby zapłacić rachunki, zajmuję się piarem, praca biurowa od rana do późna. Na muzykę zostaje niewiele czasu, zwykle noce przy lampce. Trafiłam do piaru zupełnie przypadkiem, na szczęście okazało się, że totalnie się w tym odnajduję i lubię swoją pracę. Skończyłam pedagogikę, jestem po animacji społeczno-kulturalnej, więc po studiach organizowałam imprezy muzyczne, działałam jako producent freelancer. Okazało się jednak, że to nie wystarcza. Postanowiłam podjąć odpowiedzialną decyzję i przyjąć propozycję stałej pracy, kiedy miałam szczęście ją dostać. Myślałam, że jak wydam płytę, to coś da się zmienić, ale szczerze mówiąc, nie zanosi się na rewolucję w moim sposobie zarobkowania. Hip-hop w Polsce ma się nieźle, ale zarabiają ci, którzy są na scenie od dawna, albo tak zwane młode koty – nieoczekiwane sensacje. I nie są to kobiety. Mam wiele koleżanek raperek i żadna z nich nie żyje z hip-hopu.
Czy dlatego, że tak zwany przeciętny słuchacz jest przyzwyczajony, że hip-hop to męskie zajęcie, czy to jednak seksizm w biznesie?
Niestety, to drugie. Sytuacja raperek w polskim hip-hopie jest o tyle specyficzna, że od samego początku istnienia rapu w Polsce kobiet było mało i było to typowo męskie zajęcie. Dziś wciąż prym wiodą faceci. Hiphopowcy są zdania, że kobiecy głos nie brzmi dobrze do hiphopowych podkładów, że wypada dziwaczne i śmiesznie.
Mimo że jestem kobietą, jeśli chcę być w 100 proc. obiektywna, muszę się z tym częściowo zgodzić. Niektóre dziewczyny, które nie mają podstaw emisji głosu, nie potrafią nim sterować i to brzmi nieporadnie. Faceci jednak także mają z tym problemy, a tego już się nie zauważa. Jest nas mniej, więc i skala wydaje się większa, łatwiejsza do uchwycenia. Wytyka się te ułomności tylko kobietom. Szuka się wad, za wszelką cenę podważa nasze prawo, żeby rapować i być w środowisku. Musimy co chwilę udowadniać, że zasługujemy na kawałek podłogi. Osobiście długo miałam poczucie, że mnie ten problem nie dotyczy, jednak po wydaniu legalnej płyty okazało się, że nie ma przyjęcia z otwartymi ramionami. „Bardzo fajnie jak na kobietę" – zdarza mi się słyszeć. Nie wiem sama, czy to komplement czy przytyk...