Rz: Konsekwentnie używa pani nazwiska Wasikowska i to w wersji polskiej, a nie angielskiej, z końcówką „i". Skąd ta decyzja?
Mia Wasikowska: Moja mama jest Polką. Przyjechała do Australii mając 11 lat, ale zawsze utrzymywała kontakt z krajem. Kiedy wyszła za mąż i na świecie pojawiła się moja siostra Jess, a potem ja i mój brat, rodzice postanowili, że będziemy nosić nazwisko mamy. Dla niej Polska, Europa są bardzo ważne, więc dla mnie też. Podpisuję się Wasikowska z dumą. A końcówka? W Polsce przecież nie byłabym Wasikowski.
Ma pani 24 lata, a za sobą współpracę z wielkimi reżyserami Timem Burtonem, Gusem van Santem, Mirą Nair, Johnem Hillcoatem, Parkiem Chan-wookiem, Jimem Jarmuschem. Na premierę czeka film Davida Cronenberga z pani udziałem. Można dostać zawrotu głowy.
Jestem szczęściarą. Każdy z tych reżyserów ma swój własny sposób patrzenia na świat i myślenia o sztuce. Spotkanie z nimi jest wielką przygodą. Wiem, że to brzmi banalnie, ale tak jest. Podobnie jak świetną szkołą zawodu jest możliwość gry z takimi aktorkami jak Judy Dench czy Julianne Moore.