Książę muzycznego biznesu

George Michael powraca albumem „Symphonica". Jak zwykle perfekcyjny, elegancki, przebojowy - pisze Jacek Cieślak.

Publikacja: 15.03.2014 19:53

George Michael może nie nagrywać płyt, a i tak czeka na niego wierna publiczność

George Michael może nie nagrywać płyt, a i tak czeka na niego wierna publiczność

Foto: Universal Music

George Michael to muzyczny anioł, który ciągle musi wydobywać się z życiowego i muzycznego piekła. Nikt tak jak on nie ma skłonności do pakowania się w afery fonograficzne i skandale obyczajowe.

Niewiele brakowało, by miał takiego pecha jak Prince, który wdał się w długi konflikt z wydawcą i praktycznie zniknął z muzycznej sceny, pozostając w pamięci tylko najwierniejszych fanów. Skończyło się na tym, że dłuższy czas nie nagrywał, podkreślając, że nie godzi się na podtrzymywanie wizerunku słodkiego chłopaka z duetu Wham. Nie musiał martwić się o pieniądze, ponieważ mógłby żyć za tantiemy tylko jednej piosenki tej grupy – „Last Christmas", która od lat bije rekordy odtworzeń radiowych na całym świecie.

Pożegnanie producenta

Rozstrzygając na swoją korzyść spory z wydawcami, od 1987 r. opublikował tylko cztery oryginalne albumy, wspierając się nowymi interpretacjami cudzych przebojów. I tym razem nie zaproponował całkowicie premierowych nagrań. „Symphonica" została zarejestrowana podczas trasy koncertowej pod tym tytułem w latach 2011–2012. Artysta gościł również wtedy w Polsce.

Michael ma okazję zaprezentować swój fenomenalny głos z towarzyszeniem orkiestry symfonicznej. Wykonał zarówno własne wczesne przeboje, jak i utwory swoich ulubionych wykonawców. W „The First Time Ever I Saw Your Face" Ewana MacColla George ukazuje swoją delikatną stronę. „My Baby Just Cares For Me" śpiewa w stylu charakterystycznym dla Niny Simone. Tchnął nowe życie w „Wild In The Wind" znane z repertuaru Dawida Bowiego, a także „Let Her Down Easy" Eltona Johna.

Za produkcję wydawnictwa odpowiada legendarny Phil Ramone, zdobywca 14 nagród Grammy. Wcześniej współpracował z Michaelem w czasie sesji nagraniowej albumu „Songs From The Last Century" z 1999 r. Wyprodukował setki nagrań takich artystów, jak Bob Dylan, Frank Sinatra, Ray Charles, Luciano Pavarotti, Stevie Wonder, Rod Stewart, Paul Simon, Paul McCartney, Barbra Streisand.

„Symphonica" to ostatnie dzieło Ramone'a. Legendarny producent zmarł na raka mózgu w marcu 2013 r.

Z powodu mamy

Płyta jest znakomita. Potwierdza fakt, że Anglik greckiego pochodzenia, nazywający się tak naprawdę Georgios Kyriacos Panayiotou, pozostaje księciem muzycznego biznesu.

Na zmianę zachwycając, zaskakując, szokując. W teledyskach pojawiał się u boku najpiękniejszych kobiet świata – modelek Lindy Evangelisty, Naomi Campbell czy Cindy Crawford, przez lata maskując swój homoseksualizm. Jego życie przypomina tragikomedię Almodovara. Musiał się odsłonić, gdy wyszło na jaw, że podrywał w szalecie mężczyznę, który okazał się policjantem. W dokumencie „Inny świat" przyznał, że nigdy nie zdobyłby się na odwagę, by dobrowolnie poinformować opinię publiczną o swojej orientacji. Tłumaczył, że przez długie lata czuł się zakłopotany własną seksualnością i nie mówił o niej głównie z powodu mamy, której nie chciał robić przykrości. To było zrozumiałe. Skandal wybuchł, gdy George Michael próbował zatrzymać emisję dokumentu w BBC 2 z wywiadem, w którym wyznał w przypływie szczerości, że przez lata nie robił testu na HIV, ponieważ obawiał się pozytywnego wyniku. Pikanterii dodaje fakt, że wieloletni partner muzyka Brazylijczyk Anselmo zmarł na AIDS.

Gdy podczas koncertu poświęconego pamięci Freddiego Mercury'ego Michael dał niezapomniany wokalny popis, śpiewając „Somebody to Love", nie myślał o liderze Queen, ale śmiertelnie chorym kochanku, który stał w tłumie przed sceną. Dopiero po śmierci Anselma i długiej żałobie artysta nagrał album „Older", a wydana wtedy piosenka „Jesus to a Child" była hołdem dla ukochanego.

Chcąc nie chcąc, stawał się nieformalnym ideologiem napierających coraz silniej pokoleń singli. „Spinning the Wheel" to gorzka opowieść o zakłamaniu małżeństw tolerujących zdrady i kochanków. Jego przeboje „Fast Love" o przygodnym seksie czy soulowe „Freedom" to hymny wolności seksualnej opartej na braku zobowiązań.

Jednocześnie Michael nie gloryfikuje swojego hedonistycznego stylu życia. Animacje towarzyszące teledyskowi „Fast Love" pokazują, że kiedy szuka się szczęścia tylko na parkiecie – serce zmienia się w srebrną dyskotekową kulę i pęka na setki połyskliwych kawałków. A kolejny romans okazuje się tańcem na polu minowym.

Od czasu coming outu Michael nienawidzi hipokryzji i publicznie ironizuje na temat przyjaciół z branży.

– Elton John żyje tym, że niemal cały czas martwi się o innych – powiedział Michael w wywiadzie dla „The Guardian". – Marzeniem Eltona jest chyba to, żebym w środku nocy zapukał do jego drzwi i poprosił o pomoc i odwiezienie na odwyk. Słyszałem, że również Bono pytał się Eltona, jak można mi pomóc. Muszę z tym żyć, byle na odległość, bo nie znoszę tej socjalnej kliki. Na szczęście ploteczki o moim złym stanie ustają, kiedy pojawiam się na mieście. Niech Bono i Elton John się ode mnie odczepią!

Jednocześnie muzyk zaprzecza, że prowadzi hulaszczy tryb życia, a jego każdy dzień ogranicza się do wstawania późnym popołudniem, palenia jointów i wyruszania na erotyczne łowy.

– Bzdura! – powiedział. – Czasami, kiedy jest cieplej, chodzę w dzikie okolice, gdzie palą się ogniska. To znacznie milsze miejsca, żeby mieć szczery i szybki seks niż bar, przy którym krzyczy się do kogoś, mając nadzieję, że chcemy tego samego, tak jak w łóżku.

Nikt nie narzeka

O tym, jak bardzo jest zdystansowany wobec środowiska, świadczy, że jedyną osobą z branży, o jakiej wypowiada się pozytywnie, jest Andrew Ridgeley, były kolega z Wham.

– Połowę życia spędza na wsi, nie robiąc nic – powiedział. – Naprawdę lubi swoje życie. To mi się podoba.

W filmie „Inny świat" opowiadał bez sentymentu, ale i bez zbytniego dramatyzmu o dzieciństwie w robotniczej dzielnicy północnego Londynu, gdzie urodził się w rodzinie greckiego imigranta, małego restauratora. Wspomnienia rodzinnego domu prowokują go tylko do refleksji nad brzydotą świata, w którym dorastał. Może dlatego chciał się od niego odbić. Może dlatego stał się symbolem nowoczesnej elegancji.

Ważną osobą była dla Michaela matka. Pracowała ciężko, łącząc dwa etaty, żeby utrzymać trójkę dzieci. Nienawidziła zapachu z kuchni, którym przesiąkała, pomagając mężowi w rodzinnej knajpce. Gdy zmarła na raka w 1997 r., Michael się załamał. To był trudny czas. Zaczął nadużywać narkotyków.

Kiedy odwiedził go dziennikarz „Guardiana", prowokacyjnie skręcał jointy, nie ukrywał potężnej kolekcji pigułek. Zapytany, po co to wszystko, odpowiedział: „Nie twoja sprawa". Potem już spokojniej wyjaśniał, że pigułki to witaminy oraz środki kojące ból w plecach.

Nie ukrywa, że w momencie największego uzależnienia wypalał dziennie 25 skrętów, pomimo że obawiał się utraty bądź zmiany głosu.

George Michael jest często atakowany pytaniami, co brał i dlaczego. Zwodzi dziennikarzy naiwnymi odpowiedziami, deklarując, że wszystko to incydenty, że zawsze za kierownicą jest trzeźwy lub że nawet po zażyciu narkotyków panuje nad sobą. Zdarza mu się też powiedzieć, że ma problemy ze snem i pigułkami nasennymi.

Przyparty do muru krzyczy: – Zagrałem setki koncertów i żaden z muzyków nigdy nie miał powodu narzekać na moją formę podczas występu.

Tajemnicze archiwa

To prawda. Niezależnie od tego, jak źle się dzieje w jego życiu prywatnym, zachowuje wielką wokalną i kompozytorską klasę. Sprawdził się w duecie z Arethą Franklin, śpiewając „I Knew You Were Waiting". Nagrywał z sir Paulem McCartneyem.

Jest jednym z niewielu żyjących muzyków, który mógłby zastąpić Freddiego Mercury'ego w Queen, choć początki w młodzieżowym duecie Wham tego nie zapowiadały. Najbardziej intrygujące jest to, że w czasach, gdy brzmienia taneczne mają charakter komercyjny albo użytkowy, Michael z charakterystycznych elektronicznych beatów, syntezatorowych brzmień i orkiestrowych aranżacji tworzy muzykę, która mimo upływu czasu absolutnie się nie starzeje, a nabiera klasycznej szlachetności.

Nie da się wykluczyć, że prawdziwego muzycznego oblicza Michaela jeszcze nie znamy. Dziennikarzom mówi, że w archiwach przechowuje wiele niepublikowanych nagrań.

– Mam mnóstwo wspaniałych piosenek, w których wykorzystuję na własnych warunkach temat swojej infamii. Nie wiem tylko: opublikować je czy nie. Nie chcę mówić, jakie to nagrania – urywa tajemniczo.

Kultura
Jeff Koons, Niki de Saint Phalle, Modigliani na TOP CHARITY Art w Wilanowie
Kultura
Łazienki Królewskie w Warszawie: długa majówka
Kultura
Perły architektury przejdą modernizację
Kultura
Afera STOART: czy Ministerstwo Kultury zablokowało skierowanie sprawy do CBA?
Kultura
Cannes 2025. W izraelskim bombardowaniu zginęła bohaterka filmu o Gazie
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku