Pro i kontra: Miasto 44 Jana Komasy

Pro i kontra: Wzbudzające skrajne oceny „Miasto 44” Jana Komasy walczy w Gdyni o Złote Lwy i w piątek wchodzi do kin. O filmie piszą Jacek Marczyński i Marcin Kube.

Publikacja: 15.09.2014 19:48

Zofia Wichłacz („Biedronka”) i Józef Pawłowski(Stefan)

Zofia Wichłacz („Biedronka”) i Józef Pawłowski(Stefan)

Foto: kino świat

PRO: Marcin Kube

Kino z prawdziwego zdarzenia. Okrutne widowisko zapiera dech w piersiach, ?a efekty specjalne i nowatorskie pomysły nie przysłoniły najważniejszego ?– rzeczywistej zagłady miasta.

KONTRA: Jacek Marczyński

To nie jest kolejny polski film o wojnie, w którym bohaterowie w teatralnej konwencji przeżywają ból istnienia. U Komasy istnienie rozpada się na naszych oczach, na żywo ?i w kolorze. Budzi grozę i przykuwa do fotela. Wreszcie mocne polskie kino.

„Miasto 44" stanowi esencję powstańczej makabry. To wizja tak sugestywna i monumentalna, że z pewnością na kolejne dekady stanie się zbiorowym wyobrażeniem powstania.

Młody reżyser łączy powagę tragedii z nowoczesnym językiem. Myśli scenami, żongluje cytatami, a historię opowiada skrótem. Na ekranie filtruje rozmaite wizualne obrazy wojenne. Mamy grę komputerową w stylu „Battlefielda". Jest komiksowa partia finałowej ucieczki. Niemieccy zwyrodnialcy w maskach przypominają współczesnych najemników z Bliskiego Wschodu. Jest też spowolniona scena walki skontrastowana z patetycznym „Dziwny jest ten świat" Niemena. Chwilami wszystko balansuje na granicy kiczu, ale czy narzekaliśmy, gdy w „Good Morning, Vietnam" napalm spadał na wioskę w rytm „What a Wonderful World" Armstronga? Z kolei siwe włosy nastoletniego Stefana (a może tylko pył i tynk) w ostatnich dniach walk to ukłon w stronę „Idź i patrz" Klimowa. Wreszcie oglądamy sceny iście dantejskie, gdy Czerniaków zamienia się w piekło.

Wizualne doznania potęguje odejście od sepiowych filtrów, jakie często stosuje się, by uzyskać efekt retro. Komasa zrobił film kolorowy, uchylając przez to historyczny nawias.

Ale „Miasto 44" nie jest remiksem. Są tu sceny oryginalne i wizjonerskie, jak ta, gdy ciemny kanał zamienia się w wampiryczną scenerię. Albo scena deszczu krwi po wybuchu czołgu pułapki, której mógłby reżyserowi pozazdrościć sam Rymkiewicz.

Ważny jest obraz powstańców. To zastępy młodzieży walczące gołymi rękami o każdy metr miasta. Początkowy szok, stopniowe oswajanie się ze śmiercią, a pod koniec zacięta walka tych, którzy jeszcze żyją, przypominająca akcje doświadczonych oddziałów specjalnych. ?W dużej mierze to zasługa świetnych aktorów drugiego planu, m.in. Tomasza Schuchardta, Antoniego Królikowskiego czy Michała Żurawskiego.

Całe szczęście Komasy ?nie obchodzą publicystyczne przepychanki rodem z Twittera. Jest uczciwy i nie śmie wchodzić w nie swoje buty, bawiąc się w sędziego. Jego film trudno wykorzystać ideologicznie.

Gdy dochodzi do druzgocącego końca, człowieka ogarnia smutek, którego nie może załagodzić widok współczesnej, odbudowanej Warszawy. „Miasto 44" nie przynosi łatwego oczyszczenia i nie jestem pewien, czy powinno.

KONTRA: Jacek Marczyński

Błąd filmu Jana Komasy pojawił się już na etapie scenariusza, który sprawia wrażenie pozszywanego z różnych epizodów. W rezultacie nie powstała ani powstańcza kronika, ani wielki dramat.

„Miasto 44" nie ma bohatera, który poniósłby opowieść. Nie jest nim Stefan, jedyna postać bardziej szczegółowo zarysowana w ekspozycji, dramaturgicznie stanowiącej najciekawszą partię filmu. Potem chłopak nie odgrywa już istotnej roli, niemal jak przedmiot jest przenoszony w kolejne sytuacje.

Wątek uczuciowy sprowadza się zaś do pytania: wybrać liryczną blondynkę czy energiczną brunetkę? Taki standardowy dylemat przewija się przez całe dzieje kina i niewiele ma wspólnego z Powstaniem Warszawskim. Nie jest też „Miasto 44" portretem pokolenia, które szło do walki, by spełnić patriotyczną powinność, ?a potem musiało sprostać zadaniom, które były ponad jego siły. Aktorów pojawia się co prawda wielu, ale można jedynie się domyślać, że  Tomasz Schuchardt, Antoni Królikowski czy Grzegorz Daukszewicz byliby w stanie wydobyć więcej z powierzonych im postaci. Szybko zostali uśmierceni, niejako ?w zastępstwie głównego bohatera.

Widz wcześnie się orientuje, że realizatorzy postanowili, że Stefan przeżyje, bo „Miasto 44" bardziej powiela konwencje filmowe, niż chce być poważnym głosem w dyskusji niezakończonej od siedmiu dekad. Robiąc w Polsce pierwszy od lat duży, epicki film o Powstaniu Warszawskim, twórcy przestraszyli się tego zadania i postanowili nie stawiać ważnych pytań.

A może po prostu „Miasto 44" jest głosem innego już pokolenia? Moi rodzice przeszli gehennę powstania. Moja generacja szukała o nim wiedzy, której oficjalnie nie można było w pełni otrzymać. Jan Komasa to przedstawiciel 30-latków, którzy dziś bawią się w powstańcze gry rekonstrukcyjne, by poczuć adrenalinę, albo prowadzą dzieci do Muzeum Powstania Warszawskiego, by poznały historię odległą jak bitwa pod Grunwaldem.

Filmowi nie można odmówić inscenizacyjnego rozmachu, jaki rzadko się zdarza w polskim kinie. „Miasto 44" cechuje staranność w odtwarzaniu zniszczonej Warszawy, uzbrojenia i umundurowania, ubiorów mieszkańców, ale zabrakło chęci pokazania tego, co było w ludziach. Zbyt wyraźna fascynacja opowieściami wojennymi Spielberga czy kinem apokaliptycznym przykryła wielki dramat. Po niedawnych „Kamieniach na szaniec" Roberta Glińskiego otrzymaliśmy kolejny, kuszący młodego widza, obrazek historyczny w wersji pop. Ma być dynamicznie i atrakcyjnie z ckliwą piosenką Marino Mariniego sprzed pół wieku, który kulawą polszczyzną wyznaje ukochanej: „Nie płacz, kiedy odjadę". Że to nijak nie pasuje do powstania? Kto by się przejmował takimi detalami historycznymi.

PRO: Marcin Kube

Kino z prawdziwego zdarzenia. Okrutne widowisko zapiera dech w piersiach, ?a efekty specjalne i nowatorskie pomysły nie przysłoniły najważniejszego ?– rzeczywistej zagłady miasta.

Pozostało 97% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"