Reklama

Polak najlepiej wyznaje miłość po francusku

Nowa płyta Piotra Beczały nie jest wbrew pozorom składanką efektownych numerów. To kolekcja rzadko pokazywanych klejnotów.

Publikacja: 12.03.2015 20:00

Piotr Beczała, "French Collection", CD, Deutsche Grammophon, 2015

Piotr Beczała, "French Collection", CD, Deutsche Grammophon, 2015

Foto: Rzeczpospolita

Z tuzina arii, jakie nagrał Piotr Beczała, przeciętny bywalec teatrów operowych w Polsce zna dwa, trzy klasyczne hity z „Carmen" czy „Fausta" i może jeszcze Verdiowskiego „Don Carlosa", choć ta opera zgodnie z tytułem płyty jest tu prezentowana w wersji francuskiej. Ta zaś nigdy w Polsce nie została wystawiona.

Przez lata na żadnej naszej scenie nie można było też obejrzeć „Manon" i „Cyda" Masseneta lub „Romea i Julii" Gounoda. Pozostałe tytuły, jak choćby „Biała dama" Boieldieu, są jeszcze bardziej egzotyczne.

Bardzo wielu Polaków – również tych niechodzących do opery – interesuje się jednak przebiegiem zagranicznej kariery Piotra Beczały. Tym bardziej więc powinni oni sięgnąć po tę płytę. Pokazuje ona bowiem polskiego tenora w muzycznych wcieleniach, które w niemałym stopniu przyniosły mu nieprawdopodobny sukces.

Faust, Romeo, des Grieux z „Manon" i Werther z innej opery Masseneta – to są jego role wizytówki. Dzięki nim zyskał opinię najwybitniejszego obecnie tenora lirycznego.

Jeśli ktoś chce się zatem dowiedzieć, kim jest on dziś w operowym świecie, niech słucha tych nagrań. Nie ma zaś szans, by ujrzeć go w którymś z wcieleń na polskiej scenie.

Reklama
Reklama

XIX-wieczna opera francuska była czymś odrębnym na tle tego, co tworzyli włoscy mistrzowie z Verdim na czele czy Niemcy. Utwory komponowane przez Berlioza, Masseneta lub Gounoda opierały się na długich frazach, subtelnych wyznaniach, choć tym dziełom nie brakuje dramatyzmu. Nie ma natomiast w nich tanich efektów i wokalnych popisów, w których tak lubują się Włosi.

Paryż stał się w połowie XIX w. operową stolicą Europy, a tej sztuce stosowną oprawę zapewnił cesarz Napoleon III, dzięki któremu powstał w sercu miasta monumentalny Palais Garnier. I choć dziś popularność opery francuskiej nieco przybladła, wciąż jest obecna w świecie. U nas, niestety, nie.

Piotr Beczała doskonale czuje się w takim repertuarze, potrafi wydobyć z niego niuanse, jakich nie wyczuwają inni śpiewacy. Przykładem jest choćby najpopularniejszy fragment umieszczony na tej płycie: słynna „Aria z kwiatkiem" z „Carmen". Kiedy efektowny górny dźwięk wieńczący wyznanie Don Josego tenorzy wyśpiewują siłowo lub wręcz przeciwnie – falsetem, on stosuje delikatne i nieprawdopodobnie długie piano, nadając arii charakter intymnego wyznania.

W recenzjach albumu francuscy krytycy piszą o interpretacjach Polaka, że są wzorcowe. A im chyba można wierzyć. Nam zaś pozostaje czekać na spotkanie z Piotrem Beczałą na żywo. Jest na to szansa w czerwcu – podczas specjalnego koncertu na dziedzińcu zamku na Wawelu.

Kultura
Sztuka 2025: Jak powstają hity?
Kultura
Kultura 2025. Wietrzenie ministerialnych i dyrektorskich gabinetów
Kultura
Liberum veto w KPO: jedni nie mają nic, inni dostali 1,4 mln zł za 7 wniosków
Kultura
Pierwsza artystka z niepełnosprawnością intelektualną z Nagrodą Turnera
Kultura
Karnawał wielokulturowości, który zapoczątkował odwilż w Polsce i na świecie
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama