Staramy się, by sprzedaż biletów na wszystkie nasze spektakle premierowe i repertuarowe była jak najlepsza, zabiegamy o pozyskiwanie sponsorów, a poza tym bardzo mocno przyglądam się kosztom wszystkich naszych propozycji. Muszę też dodać, że Urząd Marszałkowski Województwa Dolnośląskiego oraz Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego zwiększyły w tym roku dofinansowanie naszej instytucji o 3 mln 350 tys. złotych. Środki te zostały w bardzo dużej części przeznaczone na podwyżkę wynagrodzeń wszystkich pracowników. Na nowe premiery musimy zarobić i zaoszczędzić.
W wykazie zapowiadanych premier jest bardzo dużo tytułów rzadko w Polsce wystawianych: „Orfeusz i Eurydyka" Glucka, „Kandyd" Bernsteina, „Fidelio" Beethovena, o „Zakazie miłości" Wagnera nie wspominając.
Często podkreślam, że dyrektor Ewa Michnik, która przede mną kierowała Operą Wrocławską przez 21 lat, wprowadziła na scenę zdecydowaną większość czołowych pozycji repertuarowych. My niejako zmuszeni jesteśmy poszukiwać nowych, mniej oczywistych tytułów, sięgamy do tych nie tak często grywanych w świecie. Chcemy przyciągnąć jak najwięcej widzów, oferując różnorodność: od naszych „Krakowiaków i Górali", poprzez dzieło epoki belcanta „I Capuleti e I Montecchi" Belliniego, „Zakaz miłości" Wagnera aż do klasyki baletowej i muzyki współczesnej. Nie zapominamy też o nurcie familijnym, szykujemy więc „Małego Księcia" w wersji operowej Rachela Portmana. „Fidelio" czy „Zakaz miłości" mogą być z kolei również atrakcyjne dla publiczności niemieckiej, która często odwiedza nasz teatr. Cieszę się, że obie te premiery mają szansę zaistnieć we Wrocławiu dzięki koprodukcjom – z Narodową Operą Słoweńską z Lublany w przypadku Beethovena oraz z Operą w Lipsku, jeśli chodzi o Wagnera. „Kandyda" z kolei przygotowujemy na Sylwestra, a „Orfeusz i Eurydyka" w reżyserii Mariusza Trelińskiego pojawi się w zupełnie nowej odsłonie muzycznej – przygotowujemy go w wersji oryginalnej wraz z Narodowym Forum Muzyki i Wrocławską Orkiestrą Barokową pod dyrekcją Jarosława Thiela. Budujemy dalej repertuar baletowy, stąd pojawi się wielka klasyka, czyli „Romeo i Julia" w choreografii Jacka Tyskiego, a z nowych pozycji zaproponujemy wieczór trzech choreografii do utworów polskich kompozytorów, Fryderyka Chopina, Mieczysława Karłowicza i Krzysztofa Pendereckiego oraz spektakl baletowy do współczesnej muzyki elektronicznej podczas nowej odsłony Festiwalu Oper Współczesnych+.
Tak różnorodny repertuar można wystawić wyłącznie siłami własnego zespołu śpiewaków?
Szukamy wykonawców, organizujemy przesłuchania kandydatów do poszczególnych ról, ale wciąż mamy swój własny zespół. Będę dążył do tego, by teatr był otwarty zarówno dla stałych współpracowników, jak i dla śpiewaków gościnnych, co bardzo dobrze sprawdziło się choćby podczas niedawnej premiery „Kopciuszka".
Po wydłużonej przerwie wraca Festiwal Oper Współczesnych. W poprzednich edycjach pokazywano na nim wyłącznie spektakle zrealizowane we Wrocławiu. Pan chce poszerzyć jego formułę?