Richard Grenell: niechciany ambasador USA w Niemczech

Wysłannik Waszyngtonu mówi prosto z mostu, co Niemcom wolno, a czego nie.

Aktualizacja: 21.03.2019 07:16 Publikacja: 20.03.2019 18:16

Richard Grenell, ambasador USA w Berlinie, i kanclerz Angela Merkel

Richard Grenell, ambasador USA w Berlinie, i kanclerz Angela Merkel

Foto: AFP

Przed środowym posiedzeniem rządu, na którym debatowano m.in. nad wysokością wydatków na obronę w najbliższych latach, ambasador USA w Berlinie Richard Grenell dał publicznie wyraz swemu oburzeniu.

– Sam fakt, że rząd federalny rozważa obniżenie i tak już nie do zaakceptowania wydatków na obronę, jest niepokojącym sygnałem ze strony Niemiec pod adresem ich 28 sojuszników z NATO – oświadczył ambasador.

Dotknięci tymi słowami do żywego politycy wszystkich opcji pytają, jakim prawem ambasador ingeruje w wewnętrzne sprawy Niemiec, a taką jest bez wątpienia budżet państwa.

– Pan Grenell jest całkowitą porażką dyplomatyczną – świadczył Carsten Schneider, jeden z liderów frakcji SPD w Bundestagu. Przedstawiciele CDU/CSU radzili ambasadorowi, aby zauważył, że Niemcy dotrzymują swych zobowiązań dotyczących uczestnictwa w licznych misjach wojskowych na świecie. Najdalej w krytyce Grenella poszedł Wolfgang Kubicki, wiceszef liberalnej FDP, domagając się uznania przez niemieckie MSZ ambasadora USA w Niemczech za persona non grata.

Przy tym ambasador powiedział dokładnie to samo, co wielokrotnie już powtórzył Donald Trump, który wysłał Grenella do Berlina. A mianowicie to, że Niemcy wydają zdecydowanie za mało na obronę, winni są NATO „ogromne sumy" i powinni dążyć do pułapu 2 proc. PKB rekomendowanego przez NATO.

Tymczasem w budżetach na lata 2020–2023 przewiduje się początkowo wzrost wydatków do 1,37 proc. PKB w przyszłym roku, ale później spadną do 1,25 proc. To właśnie skrytykował ambasador, mając najpewniej w pamięci, że Berlin podtrzymywał na trzech ostatnich szczytach NATO swą obietnicę ze spotkania sojuszu w Walii o podniesieniu wydatków do poziomu 2 proc. do 2024 roku. Oznaczałoby to, iż zamiast 44,7 mld euro w przyszłym roku Niemcy musieliby przeznaczyć na obronę 65–70 mld, a więc więcej, niż dzisiaj wydaje na ten cel Rosja. Jednak w lutym tego roku Berlin informował swych sojuszników, że zamiast 2 proc. w 2024 roku będzie najwyżej 1,5 proc.

Oszczędnościowe plany ministra finansów Olafa Scholza (SPD) są w Niemczech przedmiotem krytyki. Co innego jednak, gdy dopuszcza się jej przedstawiciel Donalda Trumpa. Prezydenta, który ma w Niemczech jak najgorszą prasę.

Nie dziwią więc wyniki sondaży, z których wynika, że niemal dwie trzecie Niemców (64 proc.) jest przekonanych, że amerykański prezydent jest największym zagrożeniem dla pokoju na świecie. Takie same zdanie o prezydencie Putinie ma zaledwie 16 proc. Co więcej, 56 proc. Niemców jest zdania, że Putin jest bardziej kompetentny niż Trump, któremu przewagę w tej sprawie nad Putinem daje jedynie 5 proc. Te badania londyńskiego YouGov pochodzą z połowy ubiegłego roku. A jeżeli tak, to nie inaczej może być oceniany wysłannik Trumpa.

– Porusza się w Berlinie jak słoń w składzie porcelany i uważa się przy tym za namiestnika Trumpa – mówi „Rzeczpospolitej" anonimowy rozmówca w Berlinie z kręgu niemieckiego MSZ. W dodatku Grenell jest postrzegany jako zwolennik Steve'a Bannona, byłego czołowego konserwatysty ekipy Donalda Trumpa. Zresztą tuż po mianowaniu na stanowisko w Berlinie Grenell zapowiedział, że będzie działał na rzecz wzmocnienia sił prawicowych w Europie.

– Amerykańscy ambasadorowie w Niemczech często w przeszłości nie owijali w bawełnę życzeń reprezentowanych przez nich administracji. Czynili to jednak w sposób odpowiedzialny – przypomina „Rzeczpospolitej" Josef Jannig z European Council on  Foreign Relations.

Tym bardziej że Amerykanin stara się często ingerować w życie polityczne i gospodarcze Niemiec. Po wycofaniu się USA z porozumienia atomowego z Iranem i zapowiedzi amerykańskich sankcji Grenell domagał się, aby niemieckie firmy rozpoczęły „natychmiast" proces wycofywania się z kontaktów gospodarczych z Iranem. Do firm uczestniczących w budowie Nord Stream 2 wysłał kilka miesięcy temu listy z ostrzeżeniem, iż ich udział w tym przedsięwzięciu grozi amerykańskimi sankcjami. Ambasada USA ostrzegła również niedawno publicznie rząd Merkel, że w wypadku dopuszczenia chińskiego koncernu Huawei do udziału w rozbudowie sieci 5G w Niemczech USA ograniczą współpracę swych tajnych służb z partnerami niemieckimi. „Grenell wzmacnia antypatię, ale w gruncie rzeczy Amerykanie mają rację" – ocenia konserwatywny „Frankfurter Allgemeine Zeitung".

Przed środowym posiedzeniem rządu, na którym debatowano m.in. nad wysokością wydatków na obronę w najbliższych latach, ambasador USA w Berlinie Richard Grenell dał publicznie wyraz swemu oburzeniu.

– Sam fakt, że rząd federalny rozważa obniżenie i tak już nie do zaakceptowania wydatków na obronę, jest niepokojącym sygnałem ze strony Niemiec pod adresem ich 28 sojuszników z NATO – oświadczył ambasador.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kraj
Kolejne ludzkie szczątki na terenie jednostki wojskowej w Rembertowie
Kraj
Załamanie pogody w weekend. Miejscami burze i grad
sądownictwo
Sąd Najwyższy ratuje Ewę Wrzosek. Prokurator może bezkarnie wynosić informacje ze śledztwa
Kraj
Znaleziono szczątki kilkudziesięciu osób. To ofiary zbrodni niemieckich
Kraj
Ćwiek-Świdecka: Nauczyciele pytają MEN, po co ta cała hucpa z prekonsultacjami?
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił