Warszawska Prokuratura Okręgowa chce postawić kolejne pytania biznesmenowi Geraldowi Birgfellnerowi. Dotyczą one jego doniesienia w sprawie rzekomego oszustwa, jakiego miał się dopuścić prezes PiS Jarosław Kaczyński.
Od miesiąca nie jest to możliwe – mec. Roman Giertych, jeden z pełnomocników Birgfellnera zapowiedział, że jego klient nie stawi się już na żadne przesłuchanie w Polsce w ramach postępowania sprawdzającego. – Po zakończeniu ostatniego przesłuchania prokurator stwierdziła, że „nie ma więcej pytań", i to zostało zaprotokołowane. Skoro tak oświadczyła, to uważamy, że wyczerpała zakres pytań – twierdzi Giertych w rozmowie z „Rzeczpospolitą" i podkreśla, że „jeżeli będą nowe dowody po wszczęciu śledztwa, to są otwarci".
Mec. Giertych wskazuje, że miejscem przesłuchania może być polska ambasada w Wiedniu. – To się odbywa tak, że na miejsce przyjeżdża polski prokurator i na terenie ambasady przeprowadza się przesłuchanie. Nie potrzeba do tego pomocy prawnej.
Problem w tym, że Gerald Birgfellner nie ma polskiego obywatelstwa, tylko austriackie. Dlatego kontynuowanie przesłuchania może się odbyć tylko jedną drogą – na podstawie wniosku o pomoc prawną do Prokuratury Generalnej w Austrii. To oznacza, że polska prokuratura musi sformułować pytania na piśmie, a postawi je Birgfellnerowi austriacki prokurator.
Łukasz Łapczyński, rzecznik warszawskiej prokuratury, nie chce się do tego odnieść. – Nie będziemy informować o żadnych planowanych czynnościach – ucina.