21 listopada w wyniku zapalenia i wybuchu metanu pod ziemią zginęło 23 górników; 15 z nich pracowało dla firmy zewnętrznej Mard, która wykonywała prace przy likwidacji ścian.
Żadnemu z szefów Halemby prokuratura nie postawiła zarzutów. Przedstawiono je dotychczas 18 osobom, głównie szeregowym pracownikom kopalni i właścicielowi firmy Mard Marianowi D.
Ostrzejszy w osądzie był Okręgowy Urząd Górniczy w Gliwicach, czyli tzw. górnicza policja. W sierpniu postawił zarzuty dyrektorom kopalni Halemba. „Rz” ustaliła jednak, że Kompania Węglowa nie zastosowała żadnych sankcji wobec obwinionych członków kierownictwa kopalni.
Kazimierz D., dyrektor kopalni, po wypadku został odsunięty, a pod koniec grudnia udał się na czteromiesięczny zaległy urlop. Oficjalnie pracował w kopalni do końca kwietnia. Pobiera już wysoką górniczą emeryturę i właściwie nic mu nie grozi. W sierpniu OUG postawił mu pięć poważnych zarzutów dotyczących głównie nieprawidłowości w dokumentacji, ale Kazimierz D. odwołał się od nich i sprawy nie można przesłać do sądu. Dyrektorowi emerytowi nie przeszkadza też inna nałożona na niego przez urząd kara: dwuletni zakaz pełnienia funkcji kierowniczych w kopalni. Zbigniew Madej, rzecznik Kompanii Węglowej, nie widzi w tym nic zdrożnego. – Pan D. zdobył uprawnienia emerytalne i jego wniosek został podpisany.
Jan J., naczelny inżynier kopalni, kilka miesięcy temu znalazł pracę w... Kompanii Węglowej. Jest głównym specjalistą ds. produkcji. Czeka na proces. Okręgowy Urząd Górniczy postawił mu zarzuty przekroczenia uprawnień w kopalni Halemba.