Minister dał do zrozumienia, że Polska stawia na pragmatyczne podejście do stosunków z Rosją i będzie współpracować z taką, jaka ona jest.
To zdanie należy uzupełnić o wypowiedź, że Polska popiera dążenie Tbilisi i Kijowa do struktur zachodnich i że przeciwstawia się podważaniu integralności terytorialnej Gruzji. Minister powiedział, że nie chcemy zadrażniać stosunków z Rosją, ale podtrzymujemy postulaty związane z prawem jej sąsiadów do decydowania o swojej przyszłości. Zabrakło mi jednak stwierdzenia, że Polska powinna wspierać tę część Rosji, w której są prozachodni, myślący kategoriami demokratycznego państwa ludzie. Takie poparcie Sikorski wyraził wobec Białorusi, mówiąc, że priorytetem będzie wzmacnianie suwerenności tego państwa, bo tylko suwerenna Białoruś może się stać krajem demokratycznym.
Ale chyba wyjątkowo dużo słów padło pod adresem Niemiec. Też ma pan takie wrażenie?
Minister udzielił pewnego kredytu Niemcom. Ja podzielam pogląd, że więcej nas łączy, niż dzieli, i że polityki wschodniej nie da się prowadzić bez poparcia Berlina. Niemcy jednak również nie będą w stanie przedstawić swojej polityki wschodniej bez poparcia Polski. Minister pokazał, że jest gotów do konstruktywnej współpracy, chociaż udział Niemiec w budowie rurociągu północnego jest ewidentnie wbrew naszym interesom. Teraz oczekujemy na niemiecką odpowiedź na nasze otwarcie.
Usłyszeliśmy sporo krytyki poprzedników i ich stylu uprawiania polityki zagranicznej.
To było niepotrzebne. Jaki był styl, wszyscy wiedzą. Teraz potrzebna jest współpraca prezydenta i rządu, jeśli ambitne plany mają się ziścić, a polityka ma być skuteczna. Polska musi też mieć instrumenty do realizowania tej polityki. Bardzo wysoko oceniam plan przesuwania środków w ramach MSZ. Ale Polski nie stać na oszczędzanie w dyplomacji. Ciągle nasi dyplomaci zarabiają 60 proc. tego co dyplomaci słowaccy czy węgierscy, nie mówiąc o unijnych. A potrzebujemy naprawdę dobrych, lojalnych ludzi do walki o nasze interesy. Stawka jest zbyt wysoka.