“Wyborcza” broni Kaczyńskiego
„Polska” zajęła się zmianami, jakie maja nastąpić w sposobie uprawiania polityki przez PiS. Po pierwsze gospodarka – czytamy. „Posłowie PiS uważają, że Donald Tusk spił śmietankę z ustaw i zmian gospodarczych wprowadzonych jeszcze przez rząd Jarosława Kaczyńskiego. I to się w partii nie podoba”. A zatem styczniowy kongres PiS ma przynieść odmianę – nowy język, w którym ważnym motywem będą nie tylko sprawy gospodarcze, ale i odpowiedź na kryzys gospodarczy. „Polska” cytuje reakcje na te plany niezawodnego w takich chwilach marszałka sejmu Bronisława Komorowskiego: „ zapowiedzi PiS to nic innego jak cyniczna próba zbicia kapitału politycznego na kryzysie gospodarczym”. Ależ, mógłby ktoś jednak zapytać, panie marszałku – jaki kryzys? Przecież Polski to nie dotyczy, omija, jesteśmy wyspą o stabilnej sytuacji gospodarczej i mówienie o kryzysie to straszenie Polaków. Cytuję z pamięci, ale tak chyba brzmiały całkiem niedawno „przekazy dnia”?.
Ale cóż zrobić, gdy nawet największe autorytety Platformy dobitnie mówią o kryzysie, który „coraz wyraźniej dociera do naszej gospodarki” jak czytamy w „Dzienniku”. Gazeta cytuje prezesów największych banków w Polsce, którzy domagają się ni mniej ni więcej, tylko interwencjonizmu państwowego w systemie bankowym. Jeden z najważniejszych ludzi PO, Jan Krzysztof Bielecki z Pekao SA i prezes PKO BP Jerzy Pruski, który posadę otrzymał za rządów Platformy, są zgodni – Narodowy Bank Polski musi wesprzeć banki komercyjne, tak by nie musiały mieć tak wielkich jak dotychczas rezerw obowiązkowych, odkupić od nich wcześniej obligacje NBP, które jeszcze mają i udzielić im kredytów. „W przeciwnym razie polski rozwój gospodarczy będzie poważnie zagrożony”. To duża frajda - oglądanie zatwardziałych liberałów w czasach kryzysu.
Tymczasem Paweł Wroński w „Gazecie Wyborczej” poczuł się zmuszony do obrony prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, bo w „Rzeczpospolitej” wyczytał „sugestie”, że prezes PiS „powinien odejść”. Wroński najwyraźniej częściej czyta „Rzeczpospolitą” niż „Wyborczą” i stąd dopiero krytyczny artykuł Ziemkiewicza tak go zelektryzował, że prezesa PiS postanowił bronić. „Wieści o jego pogrzebie są przesadzone. Kaczyński wcale się nie skończył, a PiS jest obecnie najpewniejszą inwestycją w polskiej polityce” – pisze publicysta Wyborczej i swą tezę głęboko uzasadnia. Poza tym, że PiS ma stały elektorat, jest też „swoistą firmą rodzinną” a te „mają zawsze największe szanse przetrwania kryzysu”. Wroński dorzuca też, że „Kaczyński i jego polityczne wytwory wykazywały do tej pory wyjątkową umiejętność przetrwania”. Dla ilustracji tego pisze takie oto zdania: „To co, że Ekspress Wieczorny czy Tygodnik Solidarność pod ręką Kaczyńskiego dołowały – powstawały nowe pisma, w których znajdowali przystań obecni „dziennikarze niezależni”. „Wierzący” dziennikarze po dojściu do władzy Kaczyńskich mogli liczyć na synekury w publicznych mediach”. Tak, z tych słów można wyczytać kilka rzeczy - po pierwsze nie ma to jak „niezależni dziennikarze” w Gazecie Wyborczej. Sprawdzeni od lat, choć czasem, jak niedawno Rafał Kalukin zdradzający nieśmiało wątpliwości wobec Linii. Po drugie – jaka szkoda, że ci „niezależni”, którzy znajdowali prace, w różnych niszach prasowych przez kilkanaście lat jednak przetrwali. Czy świat nie byłby poprawniej uporządkowany, gdyby byli na nim tylko dziennikarze z „Gazety Wyborczej”? Ale Wroński przytomnie konstatuje jednak na koniec, że taki świat byłby nudny. Dziękuję mu więc z tego miejsca, za tę łaskawą legitymizację istnienia dla niezależnych dziennikarzy
[ramka]skomentuj [link=http://blog.rp.pl/lichocka/2009/01/06/wyborcza-broni-kaczynskiego/]na blogu[/link][/ramka]