Reklama

Lincz w Janowie pod Bydgoszczą: dlaczego zabili sąsiada?

Pięciu mężczyznom grozi dożywotnie więzienie. Rodziny twierdzą, że bronili terroryzowanej wsi

Publikacja: 07.01.2009 04:55

46-letni Andrzej W. został zakatowany w ubiegłym roku. Pięciu młodych mężczyzn z Janowa (w wieku od 17 do 37 lat) biło go metalowymi rurkami, tasakiem, kijem bejsbolowym.

To miała być kara za uwiedzenie 14-letniej Kamili – siostry jednego z napastników. Dziewczyna powiadomiła o zdarzeniu policję. Sprawcy linczu zostali zatrzymani następnego dnia po tragedii. Trafili do aresztu, gdzie przebywają do dziś. – Nawet nie pozwolili nam się z nimi zobaczyć – wzdycha Andrzej N., ojciec dwóch oskarżonych. Od miesięcy powtarza, że sprawcy zabójstwa są tak naprawdę niewinni. – To było działanie w samoobronie. Andrzej terroryzował wieś – mówi.

Innego zdania jest jednak prokuratura, która właśnie zamknęła śledztwo w tej sprawie. Pod koniec ubiegłego roku do Sądu Okręgowego w Bydgoszczy skierowany został akt oskarżenia. – Mężczyznom postawiliśmy zarzut zabójstwa. Grozi im kara dożywotniego więzienia – mówi Dariusz Bebyn z Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz-Północ.

Prokurator przyznaje, że śledztwo było trudne. – Sporo wysiłku kosztowało nas odtworzenie samego niezwykle dynamicznego zdarzenia. Brało w nim udział pięć osób, a każda miała powody, by przedstawić swój udział w nieco innym świetle – podkreśla Bebyn. O samosądzie niechętnie mówili mieszkańcy okolicznych wsi. Wielu z nich solidaryzuje się z rodzinami oskarżonych.

Krótko po zabójstwie kilkadziesiąt osób podpisało się pod listem do ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ćwiąkalskiego. Matki aresztowanych prosiły w nim o ułaskawienie synów.

Reklama
Reklama

[wyimek]Matki oskarżonych pisały listy do ministra sprawiedliwości i do prezydenta[/wyimek]

– Potem napisałyśmy jeszcze do prezydenta – mówi Gabriela S., matka jednego z oskarżonych. – Odpowiedzi przychodziły, ale tak naprawdę nikt nic w tej sprawie nie zrobił. Jednak my tak tego nie zostawimy – dodaje i zapowiada, że wkrótce rodziny wyślą kolejny list, tym razem do komendanta głównego policji. – Przecież wszyscy wiedzą, że Andrzej miał dobre układy z policjantami. Dlatego nie odpowiadali na skargi ludzi. A W. trząsł całą okolicą. Prędzej czy później musiało dojść do tragedii – przekonuje.

Zarówno policja, jak i prokuratura od początku przekonywały, że zaniedbań funkcjonariuszy nie było.

Zarzutów nie potwierdziło ani śledztwo, ani kontrola zlecona przez komendanta wojewódzkiego. Prokurator Bebyn jeszcze w czerwcu zapewniał, że budowanie analogii między wydarzeniami w Janowie a słynnym linczem we Włodowie na Mazurach jest nie do końca uzasadnione.

– W Janowie mieliśmy do czynienia z ostrym, długotrwałym konfliktem. Na 15 postępowań z udziałem Andrzeja W., które wcześniej prowadziła policja, w dziesięciu występował jako pokrzywdzony – podkreślał w rozmowie z ,,Rz” prokurator.

Proces w sprawie linczu rozpocznie się nie wcześniej niż na przełomie stycznia i lutego.

Reklama
Reklama

– Do sprawy został już przydzielony sędzia, który zapoznaje się z aktami – informuje Włodzimierz Hilla, rzecznik Sądu Okręgowego w Bydgoszczy.

46-letni Andrzej W. został zakatowany w ubiegłym roku. Pięciu młodych mężczyzn z Janowa (w wieku od 17 do 37 lat) biło go metalowymi rurkami, tasakiem, kijem bejsbolowym.

To miała być kara za uwiedzenie 14-letniej Kamili – siostry jednego z napastników. Dziewczyna powiadomiła o zdarzeniu policję. Sprawcy linczu zostali zatrzymani następnego dnia po tragedii. Trafili do aresztu, gdzie przebywają do dziś. – Nawet nie pozwolili nam się z nimi zobaczyć – wzdycha Andrzej N., ojciec dwóch oskarżonych. Od miesięcy powtarza, że sprawcy zabójstwa są tak naprawdę niewinni. – To było działanie w samoobronie. Andrzej terroryzował wieś – mówi.

Reklama
Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Warszawa
Piotr Guział wraca do polityki samorządowej. Nowe władze Mazowieckiej Wspólnoty Samorządowej
Kraj
Mazowsze zaprasza na spacery Szlakiem Chopinowskim. Co zobaczy spacerowicz?
Kraj
Prawda o spalinach w Warszawie. Ruszyły zdalne pomiary emisji. Jakie auta są pod lupą?
Kraj
„To Ukrainka, czy Warszawianka?”. Fala ksenofobicznych komentarzy po nominacji do Warszawianki Roku 2025
Reklama
Reklama