Już nigdy nie wsiądę do autobusu

Po wypadku w Świdnicy: To będzie trudny dzień dla 84 uczniów, nauczycieli i rodziców w Bystrzycy Górnej. Muszą przejść lekcję powrotu do równowagi psychicznej

Aktualizacja: 30.03.2009 08:18 Publikacja: 30.03.2009 01:47

Dzieciom trzeba uświadomić, że tłumienie emocji związanych z wypadkiem tylko pogłębi traumę – podkre

Dzieciom trzeba uświadomić, że tłumienie emocji związanych z wypadkiem tylko pogłębi traumę – podkreślają psycholodzy. Na zdjęciu jeden z rannych uczniów w szpitalu Latawiec w Świdnicy

Foto: Rzeczpospolita, Miłosz Poloch Miłosz Poloch

Dziś w szpitalach w Świdnicy, Wałbrzychu i Wrocławiu mają zostać cztery z 35 osób, które ucierpiały w piątkowym wypadku autobusu. Rozpędzony neoplan wjechał pod zbyt niski wiadukt. Dzieci jechały do teatru. – W Latawcu tylko jedna osoba jest w ciężkim stanie po operacji, ale jej życiu nic nie zagraża – mówi Jacek Domejko, dyrektor świdnickiego szpitala Latawiec. – Nie grozi to też chłopcu z poważnym urazem głowy, który jest we wrocławskiej klinice. Dzieci systematycznie opuszczają szpital, są w dobrym stanie fizycznym.

Gorzej z psychiką. 12-letni Michał w sobotni poranek opuszcza szpital. – Naprawdę nie wsiądziesz nigdy do autobusu? – pyta z niedowierzaniem pielęgniarka. – Nigdy – odpowiada z powagą.

[srodtytul]Chowajcie się![/srodtytul]

Dziś dziesięcioletni Paweł, który siedział w trzecim rzędzie autokaru, powinien już być w domu. Ale do szkoły nie pójdzie przynajmniej przez trzy tygodnie. Siądzie z zabandażowaną głową przy komputerze i zagra w ulubioną grę Metin 2. Będzie wojownikiem walczącym ze złem. – Przedłużone ferie – próbuje go pocieszać ojciec. – Nic się nie stało, wszystko będzie dobrze – uśmiecha się do niego mama.

Rodzice zamówili Pawłowi do szpitala pizzę, za którą przepada, ale chłopiec jest osowiały. O wypadku opowiada półsłówkami: – Patrzyłem przez okno. Usłyszałem, jak ktoś krzyczy „chowajcie się!”. Najpierw pękła szyba obok mnie, a potem zobaczyłem nad sobą niebo.

[wyimek]Kierowca z płaczem wyrzucał sobie, że przez niego stała się straszna rzecz[/wyimek]

Na sali z Pawłem jest 13-letnia Ola. Dziś też powinna wyjść ze szpitala. Ale przez jakiś czas będzie musiała nosić kołnierz ortopedyczny. Tuż po wypadku nie straciła zimnej krwi, chociaż zobaczyła, że z tyłu autokaru, nad miejscem, gdzie siedział jej brat, nie ma dachu. Ale gdy tylko z daleka pokazali sobie uniesione kciuki, zadzwoniła do mamy: – Był wypadek, ale z nami wszystko OK.

– Jak córka do mnie zadzwoniła, dziękowałam Bogu, że wyjątkowo pozwoliłam jej zabrać komórkę – wzdycha pani Renata.

[srodtytul]Lekcja zapomnienia[/srodtytul]

Poniedziałek w szkole podstawowej w Bystrzycy Górnej rozpocznie się od apelu. Co dyrektor szkoły Agata Malik powie uczniom? Na razie konsultuje to z psychologami. – Chcemy im rzeczowo wyjaśnić, dlaczego zdarzył się nieszczęśliwy wypadek – zapowiada. Odwiedza rannych w szpitalach, chodzi do domów uczniów. – To dramat moich sąsiadów, Bystrzyca Górna to niewielka wieś, każdy zna każdego.

Lekcję tego, jak wrócić do równowagi psychicznej, muszą odrobić i rodzice. Gdy pędzili do szpitala, wiedzieli tylko, że w strasznym wypadku, w którym z autobusu zdarło dach, rannych jest 31 dzieci. Być może ich dzieci.

Dlatego dyrektor Malik wie, że każdy najbliższy wyjazd – a tych będzie dużo, bo podstawówka dostała aż dwumilionowy grant z UE na projekty prowadzone poza szkołą – będzie oznaczać powrót wspomnień.

– Nosze, kroplówki, zakrwawione dzieci, pielęgniarki podpisujące je na rękach i nogach flamastrami, zrozpaczeni rodzice, uwijający się lekarze – akcję ratunkową w szpitalu opisuje pani Magda, mama Pawła.

– Ponadstandardowe nasilenie reakcji – fachowo nazywa to Stefania Raducka, kierownik zespołu psychologów. Choć długo pracuje w zawodzie, takiego zbiorowego samonakręcającego się przerażenia jeszcze nie widziała: – Wszyscy się bali, że ich dzieciom grozi utrata życia.

Dyrektor Domejko: – Jeden z ojców krzyczał, że zabije kierowcę.

Teraz wszyscy muszą się zmierzyć z tzw. zespołem stresu urazowego. – To lęki, nocne koszmary, nerwice – wyjaśnia psycholog. – Dzieciom trzeba uświadomić, że to żaden wstyd, lecz normalna reakcja, a tłumienie emocji związanych z wypadkiem tylko pogłębi traumę.

Jak mówią psychologowie, wyprowadzanie dzieci z traumy może trwać kilka miesięcy. Szkoła już przygotowała dwa specjalne pomieszczenia.

[srodtytul]Kierowca w depresji[/srodtytul]

Dziś od rana świdnicki sztab kryzysowy będzie omawiać przebieg akcji ratunkowej i plan działań. Trzeba ustalić, komu i jak pomóc. – Również materialnie, na rehabilitację – deklaruje wójt Teresa Mazurek.

– Zgłoszę wniosek o przegląd oznakowania w całym mieście – zapowiada wicestarosta świdnicki Ryszard Wawryniewicz.

Z oznakowaniem wiaduktu, w który wbił się autobus, sprawa wciąż jest niejasna. Znak, który wskazywał dopuszczalną wysokość pojazdu, znajdował się blisko 400 m wcześniej. Nie było go na samym wiadukcie. Czy doszło do zaniedbania? – Czekamy na opinię biegłych – mówi prokurator Marek Rusin. Nie ma natomiast wątpliwości co do stanu autokaru. Biegli już orzekli, że był sprawny.

Być może prokurator dotrze na posiedzenie sztabu z zeznaniami kierowcy. Wcześniej lekarze nie zezwalali na jego przesłuchanie. 60-letni mężczyzna w głębokim szoku jest odizolowany od dziennikarzy i pilnowany przez policję. – Dotychczasowe ustalenia wskazują, że postawimy mu zarzut nieumyślnego spowodowania katastrofy – mówi Rusin. – Grozi za to do ośmiu lat więzienia.

Kierowca nie hamował przed wiaduktem. – O pierwszy, po drodze z Bystrzycy, otarł dachem – wspomina dziesięcioletni Paweł.

– Skrajna nieodpowiedzialność – denerwuje się jego ojciec.

Zaraz po wypadku kierowca mówił, że pilotowała go nauczycielka i wyłączyła mu się samokontrola. Potem, gdy zajęła się nim psycholog, był w skrajnej depresji. – To był najcięższy przypadek psychologiczny. Załamany, zamknięty. Z płaczem wyrzucał sobie, że przez niego stała się straszna rzecz – wspomina Raducka. – Nie myślał o kontakcie z rodziną, widziałam, że ma obrażenia, które sprawiają mu ogromny ból. Gdy powiedziałam, że powinien zobaczyć go lekarz, odparł: „To teraz najmniej ważna rzecz”.

[srodtytul]Procent od cierpienia[/srodtytul]

Dziś pani Renata, mama Oli i Maćka, nie spodziewa się już przedstawicieli kancelarii prawnych, którzy będą jej oferować pomoc w sądzie w walce o odszkodowanie w zamian za 20 proc. kwoty. Ci nachodzili rodziców od piątku. – Byłam w szoku, zagadali mnie, podpisałam bez dokładnego przeczytania – tłumaczy. Potem się dowiedziała, że honorarium to 20 proc. odszkodowania, a kara za wycofanie pełnomocnictwa wynosi 1000 zł.

Dziś w szpitalach w Świdnicy, Wałbrzychu i Wrocławiu mają zostać cztery z 35 osób, które ucierpiały w piątkowym wypadku autobusu. Rozpędzony neoplan wjechał pod zbyt niski wiadukt. Dzieci jechały do teatru. – W Latawcu tylko jedna osoba jest w ciężkim stanie po operacji, ale jej życiu nic nie zagraża – mówi Jacek Domejko, dyrektor świdnickiego szpitala Latawiec. – Nie grozi to też chłopcu z poważnym urazem głowy, który jest we wrocławskiej klinice. Dzieci systematycznie opuszczają szpital, są w dobrym stanie fizycznym.

Pozostało 91% artykułu
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kraj
Sondaż „Rzeczpospolitej”: Na wojsko trzeba wydawać więcej