"Niemcy prawie w Lizbonie" - to tytuł tekstu o przyjęciu przez Bundestag rozwiązań zapewniających RFN suwerenność po wejściu w życie traktatu lizbońskiego. I dalej czytamy w "Wyborczej": "Droga do ratyfikacji traktatu lizbońskiego w Niemczech otwarta. (...) Traktatu poza Niemcami nie ratyfikowały jeszcze Irlandia, Polska i Czechy".
A jak to samo wydarzenie opisał "Dziennik"? "Bundestag przyjął uchwałę, która pozwala mu blokować najważniejsze decyzje dotyczące dalszej integracji Unii Europejskiej. Organy unijne nie będą mogły narzucić Niemcom niczego, czego sami nie zaakceptują. Uchwała Bundestagu jest zwycięstwem państwa narodowego nad europejskim federalizmem" - pisze Andrzej Talaga. Choć autor dalej narzeka na to, że Niemcy do Lizbony podeszli praktycznie, a Polacy wszczęli polityczny spór, zamiast realnie troszczyć się o swą suwerenność, niezwykle kontrastuje to z łatwością, z którą "Wyborcza" przechodzi do porządku dziennego nad wagą niemieckich rozstrzygnięć dla przyszłości Unii. No cóż, jak głosiła popularna reklama, "prawie robi wielką różnicę" (Niemcy prawie w Lizbonie).
Ale szczyt politycznego zacietrzewienia znajdzie dziś czytelnik... w dziale Nauka "Gazety Wyborczej". Wiadomo dość powszechnie, że nabijanie się z PiS i jednoczesna bezkrytyczna miłość do Platformy weszły już do popularnej kultury, języka, sfery codziennego humoru. Ale nauki? - zapyta ktoś. Otóż tak. Przeczytajcie państwo, co jeden z archeologów (nazwisko może pominę, by ograniczyć tę żenadę) mówi o odkryciu koło Hrubieszowa dwóch osad Gotów z II wieku. Oddalone o 30 kilometrów, a dzieliło ich wiele - opisuje "GW". W jednej osadzie, znajdującej się w dzisiejszej wsi Masłomęcz, mieszkali prócz Gotów przedstawiciele innych germańskich ludów. Tymczasem mieszkańcy osady w Swaryczowie przywiązani byli do swej kultury i zwyczajów.
Jak pierwszych opisuje profesor archeologii? "Byli liberalni, ciekawi świata, otwarci na niego. Nie bali się wpływów z zewnątrz. Jak PO" - tak, dobrze państwo widzą, jak PO, Platforma Obywatelska. Teraz już czytelnik się domyśli, kim byli ci marni ludzie ze Swaryczowa. Tak, zgadli państwo. "Byli zachowawczy, trochę jak dziś PiS. A może po prostu nie mogli dorównać Gotom z Masłomęcza."
Tak, z pewnością mieszkańcy Swaryczowa byli starsi, gorzej wykształceni i mieszkali w mniejszych miasteczkach, zawistni wobec bogatych mieszkańców wielkich miast. Za to ci z Masłomęcza - ach, szkoda, że ich dziś nie ma, na pewno głosowaliby na Donalda Tuska. A w wyborach parlamentarnych poparliby Sebastiana Karpiniuka - tego od gołej klaty okazanej tabloidom. Wszak kultury pierwotne bardzo ceniły tężyznę fizyczną. Zabrakło mi tylko w "GW" rozważań, kto był w Masłomęczu Niesiołowskim, a kto Palikotem.