39-letni mieszkaniec Wołowa z młodszym o cztery lata kolegą w jednym z centrów handlowych natarczywie namawiał przypadkowego klienta do kradzieży wódki. Gdy zaczepiany poinformował o tym ochroniarzy z firmy Solid Security, ci wyprowadzili mężczyzn i ich pobili. Mniej poturbowany wezwał pogotowie, które bezskutecznie reanimowało starszego z mężczyzn. U zmarłego sekcja wykazała pęknięcie śledziony wskutek licznych uderzeń pięścią lub kopnięć.
Do pobicia doszło 9 września. Policja zatrzymała ochroniarzy dopiero po kilku dniach, choć o sprawie wiedziała nazajutrz. – Już w czwartek rano mój pracownik zgłosił policji, że w środę wieczorem widział, jak ochroniarze z Solid Security wyprowadzają siłą dwóch mężczyzn – mówi Jarosław Świerzowicz, dyrektor Delta Security ochraniającej galerię na zewnątrz.
Wrocławska policja tłumaczy, że najpierw postanowiła odnaleźć kolegę zmarłego. Jak wyjaśnia aspirant Kamil Rynkiewicz, chodziło o to, by mężczyzna naprowadził policjantów na sprawców.
Z kolei Małgorzata Klaus, rzeczniczka wrocławskiej Prokuratury Okręgowej, tłumaczy, że z zatrzymaniem ochroniarzy czekała na wynik sekcji zwłok.
W czwartek prokuratura wystąpiła z wnioskiem o aresztowanie ochroniarzy. – Jeden z nich przyznał się do winy, drugi potwierdził, że bił, ale nie tego, który nie przeżył interwencji – informuje prokurator Klaus. – Grozi im do dziesięciu lat więzienia.