Kaczyński: Tusk przyznał się do winy

Jarosław Kaczyński zrezygnował ze swobodnej wypowiedzi podczas przesłuchania przed hazardową komisją śledczą. Odpowiadając na pytania mówił, że zmiana ustawy hazardowej w jego rządzie wynikała z chęci zyskania środków na budowę obiektów sportowych

Aktualizacja: 06.02.2010 02:28 Publikacja: 05.02.2010 09:01

Kaczyński: Tusk przyznał się do winy

Foto: ROL

Tłumaczył, że w kraju takim jak Polska powinna się odbyć olimpiada, ale żeby się starać o jej organizację trzeba było stworzyć odpowiednią infrastrukturę sportową.

W odpowiedzi na pytanie Beaty Kempy (PiS) o przyczyny pracy nad projektem zmian w ustawie o grach i zakładach wzajemnych, powiedział, że sprawa hazardu była "kwestią podporządkowaną", a "kwestią pierwszorzędną" była odpowiedź na pytanie, jak sfinansować przedsięwzięcie - rozbudowę infrastruktury sportowej - które jego rząd traktował jako element podniesienia statusu Polski.

[wyimek][b][link=http://www.rp.pl/temat/371375.html]Dowiedz się więcej o aferze hazardowej[/link][/b][/wyimek]

- Panie prezesie, o Zbycha, Mira i Rysia nie będę pana pytać, bo to nie nasza ekipa, nie nasza afera - powiedziała Kempa przed zadaniem pytania.

[srodtytul]Lobbing tylko u Tuska[/srodtytul]

Kaczyński pytany, czy spotkał się z lobbingiem w związku z pracami nad ustawą hazardową w czasie, gdy był szefem rządu, odparł, że nie odczuwał żadnego nacisku.

Zaznaczył, że lobbing może być "radykalnie patologiczny", gdy politycy są od lobbystów uzależnieni tak, że nie mogą powiedzieć "nie".

- Z tego rodzaju patologiczną sytuacją mieliśmy do czynienia w aferze, która jest przedmiotem prac komisji, w aferze hazardowej rządu Donalda Tuska - podkreślił prezes PiS.

Według prezesa PiS wiele działań, które były podejmowane po wykryciu tzw. afery hazardowej, weryfikuje tezę, że mamy do czynienia z czymś bardzo poważnym, co sięga najwyższego szczebla władzy.

[srodtytul]Ratowanie Totalizatora[/srodtytul]

Zbigniew Wassermann (PiS) pytał, czy udział Totalizatora Sportowego w pracach nad projektem zmian w ustawie hazardowej za rządów PiS naruszał standardy prawne. Jarosław Kaczyński odparł, że TS jest jedyną instytucją państwową zajmującą się sprawą hazardu i dlatego - jak podkreślił - "nie widzi żadnego problemu".

Dodał, że hazard jest branżą, w której jest niewielu specjalistów, a jego rząd wolał specjalistów związanych z Totalizatorem Sportowym niż z prywatnym hazardem.

Jak podkreślił, TS był spółką, która mocno traciła udziały w rynku hazardowym. - Żeby tę kondycję poprawić, musiała mieć nowy produkt. Tym nowym produktem miała być wideoloteria i dlatego postulowano przepisy, które umożliwią jej funkcjonowanie. To z kolei prowadziłoby prawdopodobnie do bardzo mocnego uderzenia w interesy właścicieli automatów do gry, zwanych jednorękimi bandytami. Czyli w ten prywatny biznes - powiedział były premier.

[srodtytul]Sprawa dopłat[/srodtytul]

Na przełomie czerwca i lipca 2006 roku do wiceministra finansów Mariana Banasia zwrócił się prezes Totalizatora Sportowego z projektem nowelizacji ustawy, który przewidywał korzystne zmiany w prawie dla spółki.

Chodziło o obniżenie opodatkowania wideoloterii, gry podobnej do tzw. jednorękich bandytów, z tym, że dzięki połączeniu urządzeń w sieć daje ona możliwość wygrania skumulowanej sumy, znacznie wyższej niż na zwykłym automacie o niskich wygranych.

Monopol na prowadzenie wideoloterii miał Totalizator, jednak duże obciążenie podatkowe (45 proc.) sprawiło, że gra ta nigdy nie została uruchomiona, dlatego spółka zabiegała o obniżenie opodatkowania.

[srodtytul]Tajemniczy projekt[/srodtytul]

Latem 2006 r. Kaczyńskiego zaniepokoiło, że projekt zmian w ustawie hazardowej poprzez wiceministra finansów trafił do klubu PiS, a potem znów do rządu, do wicepremiera Gosiewskiego. Dlatego skierował sprawę do CBA.

Chodzi o projekt przygotowany przez Totalizator Sportowy, który na przełomie czerwca i lipca 2006 r. spółka przekazała wiceministrowi finansów Marianowi Banasiowi. Projekt zawierał rozwiązania korzystne dla spółki, m.in. propozycję obniżenia podatku od wideoloterii.

Szef PiS podkreślił, że wówczas nie wiedział, iż ten projekt przygotował Totalizator Sportowy. Jak mówił, wie to teraz z ustaleń komisji hazardowej.

Projekt ten został przekazany ówczesnemu szefowi Komitetu Stałego Rady Ministrów Przemysławowi Gosiewskiemu w czasie jego spotkania 26 lipca 2006 r. z wiceszefem klubu PiS Krzysztofem Jurgielem i p.o. wicedyrektorem Departamentu Służby Celnej w Ministerstwie Finansów Anną Cendrowską (reprezentowała na spotkaniu Banasia).

Z rozmowy z nimi Gosiewski sporządził notatkę, z której wynikało, że Banaś chce zgłoszenia tego projektu jako propozycji klubu PiS, bo departament zajmujący się grami losowymi w MF jest - jak to określono - "uwikłany" i złożenie tej nowelizacji drogą rządową byłoby w związku z tym niemożliwe.

Jarosław Kaczyński zeznał, że zaniepokoiła go sytuacja, w której projekt ustawy hazardowej trafia do Gosiewskiego poprzez klub parlamentarny. Dodał, że zaniepokoiła go też informacja o "uwikłanym departamencie".

- Wtedy napisałem taką króciutką notatkę, żeby zajęło się tym CBA - powiedział Jarosław Kaczyński. - Chciałem to jakoś wyjaśnić.

CBA nie dopatrzyło się jednak żadnych nieprawidłowości. Podkreślił, że później nie docierały do niego żadne sygnały, które wskazywałyby na to, że wokół ustawy dzieje się coś złego.

[srodtytul]Co robił Gtech?[/srodtytul]

Kaczyński zeznał, że o roli Gtech przy ewentualnym wprowadzaniu wideoloterii dowiedział się w zeszłym roku. Ocenił, że uruchomienie tej gry byłoby korzystne dla budżetu państwa.

Z materiałów, które ma hazardowa komisja śledcza, wynika, że w początkowym okresie na wprowadzeniu wideoloterii najwięcej zarobiłaby prywatna spółka Gtech, która miała umowę z Totalizatorem Sportowym na dostarczanie sprzętu i oprogramowania potrzebnego do tej gry.

Jarosław Kaczyński zaznaczył, że w jego rządzie był spór, kiedy inwestycja związana z uruchomieniem wideoloterii zacznie przynosić efekty. Przyznał, że wówczas, gdy on podejmował decyzje czy obiekty Narodowego Centrum Sportu mają być finansowane przez Totalizator, czy z budżetu państwa, nie wiedział o sprawie Gtech.

Pytany przez Bartosza Arłukowicza (Lewica), kto byłby beneficjentem inwestycji związanej z wprowadzeniem wideoloterii, ocenił, że byłoby to państwo, bo miałoby w perspektywie większe dochody, Fundusz Kultury Fizycznej, a także Totalizator Sportowy, który by umacniał swoją pozycję na rynku.

Arłukowicz pytał też o spotkanie z 9 marca 2007 r., w którym poza Kaczyńskim brali udział wicepremier Przemysław Gosiewski, wiceminister skarbu Paweł Szałamacha, wiceminister finansów Marian Banaś.

Ze spotkania tego Banaś sporządził notatkę, w której napisał, że na prośbę premiera prosi o uwzględnienie przez międzyresortowy zespół pracujący nad rządowym projektem noweli ustawy hazardowej rozwiązań zakładających wprowadzenie preferencyjnej stawki podatkowej dla wideoloterii oraz likwidacji dopłat do tego rodzaju gry. Z dotychczasowych ustaleń komisji wynika, że te rozwiązania proponował Totalizator Sportowy.

Były premier mówił, że to on był inicjatorem tego spotkania. Tłumaczył, że był to moment, gdy był przekonany do koncepcji, by Narodowe Centrum Sportu było budowane przez Totalizator (i w związku z tym TS musiał mieć dodatkowe wpływy, a ich źródłem mogłoby być uruchomienie wideoloterii).

Arłukowicz zwrócił uwagę, że gdyby dzięki obniżeniu podatków od wideoloterii Totalizator miał możliwość uruchomienia tej gry, to musiałby w to najpierw zainwestować - według różnych analiz - od 1,8 do 2,5 mld zł. Arłukowicz pytał zatem skąd zdaniem Jarosława Kaczyńskiego Totalizator miałby jeszcze pieniądze na inwestycje sportowe związane z NCS.

Były premier odpowiadał, że Totalizator dysponował różnymi zapasami, miał też zdolność kredytową, w szczególności jeśli wykazywałby przyszłe zyski z nowo uruchomionej gry.

Pytany, czy wprowadzenie wideoloterii byłoby korzystne dla budżetu państwa, były premier powiedział, że tak.

[srodtytul]Winny Tusk[/srodtytul]

Według Kaczyńskiego odwołanie szefa CBA Mariusza Kamińskiego przez premiera Donalda Tuska jest "przyznaniem się do winy".

- Odwołanie przez pana premiera Tuska pana ministra Kamińskiego - poza treściami prawnymi, brakiem przesłanek w moim osobistym przekonaniu, czyli złamaniem prawa po raz pierwszy i nieuwzględnieniem konieczności opinii prezydenta, czyli złamaniem prawa po raz drugi - jest także czymś więcej. Przykro mi to mówić, ale to jest swego rodzaju przyznanie się do winy - powiedział Jarosław Kaczyński.

Dodał, że to była decyzja przekraczająca zwykłą praktykę i decyzja, która wpisuje się w operację obrony tych, którzy dopuścili się różnego rodzaju nadużyć, a nie decyzja, która służy zachowaniu praworządności.

- Stan praworządności w Polsce pod rządami Donalda Tuska jest bardzo niedobry. W tych ramach są stawiane zarzuty ludziom, którzy powinni otrzymywać ordery za swoją odważną działalność pro publico bono, dla dobra Rzeczypospolitej - dodał Kaczyński.

Tłumaczył, że w kraju takim jak Polska powinna się odbyć olimpiada, ale żeby się starać o jej organizację trzeba było stworzyć odpowiednią infrastrukturę sportową.

W odpowiedzi na pytanie Beaty Kempy (PiS) o przyczyny pracy nad projektem zmian w ustawie o grach i zakładach wzajemnych, powiedział, że sprawa hazardu była "kwestią podporządkowaną", a "kwestią pierwszorzędną" była odpowiedź na pytanie, jak sfinansować przedsięwzięcie - rozbudowę infrastruktury sportowej - które jego rząd traktował jako element podniesienia statusu Polski.

Pozostało 94% artykułu
Kraj
Były dyrektor Muzeum Historii Polski nagrodzony
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo