Hazardowa komisja śledcza miała w piątek kontynuować prace nad końcowym sprawozdaniem przygotowanym przez jej przewodniczącego Mirosława Sekułę (PO). Mówiło się nawet o możliwym przyjęciu raportu, czyli końcu prac komisji. Okazało się jednak, że wszystko trzeba odroczyć do końca lipca.
– Istnieje poważna przeszkoda prawna, byśmy mogli dalej pracować nad tym raportem – mówił wiceszef komisji Bartosz Arłukowicz (Lewica). Zakwestionował legalność projektu Sekuły. Jego zdaniem przewodniczący przygotował propozycję raportu, zanim komisja skończyła przesłuchiwać wszystkich świadków. I wskazał na zeznania Bożeny Pleczeluk, dyrektor Departamentu Ekonomiczno-Finansowego Ministerstwa Sportu, która odpowiadała na pytania posłów na temat dość ważnego dla afery hazardowej dokumentu z 30 czerwca 2009 r. Resort wycofywał się w nim z tzw. dopłat do automatów o niskich wygranych, a o to właśnie biznesmeni branży hazardowej zabiegali u polityków PO. Sekuła złożył raport 14 lipca, a Pleczeluk zeznawała 20.
Inny argument na rzecz zawieszenia prac komisji nad raportem Sekuły jest taki, że trzech świadków jeszcze nie podpisało protokołów przesłuchań: Jarosław Kaczyński, była minister finansów Zyta Gilowska i Rafał Wosik, szef Departamentu Prawno-Kontrolnego resortu sportu. Opieranie się na ich zeznaniach nie jest więc możliwe.
– Nie możemy pracować nad dokumentem, który jest niezgodny z prawem – podkreślał Arłukowicz. – Oczekuję, że przewodniczący wycofa złożony niezgodnie z prawem projekt i przygotuje nowy.
Pojawiły się też zarzuty, że raport nie uwzględnia wniosków płynących z tajnych materiałów, jakimi dysponuje komisja.