"Pozwałam redakcję Super Expressu za opublikowanie nieprawdziwych informacji o moim rzekomym zaangażowaniu w kampanię do Parlamentu Europejskiego Zbigniewa Ziobry. Domagałam się, aby redakcja, w ramach zadośćuczynienia, między innymi sfinansowała leczenie chorej na raka piersi 26-letniej Edyty Wakulińskiej, której wstrząsającą historię opublikowała Wirtualna Polska" - napisała Patrycja Kotecka w oświadczeniu przesłanym "Rz".
To reakcja na dzisiejszy wyrok Sądu Okręgowego w Warszawie, zgodnie z którym "Super Express" nie musi przepraszać Koteckiej.
"Zdecydowałam się pozwać Super Express, ponieważ dziennikarze tej gazety napisali, że brałam udział w kampanii politycznej, 'taszczyłam' plakaty wyborcze posła PiS. Informacja ta jest nieprawdziwa. Plakatów Zbigniewa Ziobry nigdy nie miałam w ręku, co zostało udowodnione podczas sprawy i czego nie kwestionował nawet adwokat Super Expressu. W związku z tym dzisiejszy wyrok jest dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Po zapoznaniu się z uzasadnieniem sądu zamierzam złożyć apelację" - czytamy w oświadczeniu.
Kotecka podkreśliła, że jako dziennikarka z wieloletnim stażem uważa, iż należy walczyć z patologiami w świecie mediów.
"Publikowanie informacji bez rozmowy z bohatertem tekstu nie może być normą, a w tak nierzetelny sposób postąpili wobec mnie reporterzy Super Expressu. Prawo prasowe nakłada na dziennikarzy obowiązek weryfikowania informacji przed ich wydrukowaniem, dlatego ten spór sądowy ma także dodatkowy wymiar – jest walką o zasady".