Pisze o tym Piotr Zaremba w „Rzeczpospolitej”([link=http://www.rp.pl/artykul/9158,604734_Zaremba--Odwolac-ministra--ktory-nie-sprostal-.html" "target=_blank]„Odwołać ministra, który nie sprostał”[/link]), przywołując zdarzenie jak to brytyjski minister podał się do dymisji, gdy hałda węgla runęła na walijską szkołę, „i morał był prosty: jest coś takiego jak polityczna odpowiedzialność”.
Nie „był”, dodam od siebie, ale jest: należy ponosić polityczną odpowiedzialność! Dzisiaj, prawie po roku, jasne jest, że nie chodzi o Klicha, ale narosłą niczym wokół faraońskiego tronu fasadę. Trudno nie mieć skojarzeń z Egiptem w dniach, gdy ten naród walczy autentycznie o wolność, i nie wątpię, że za ich wolność i za naszą.
Klich jest więc tylko przedsionkiem, a raczej podnóżkiem tej faraońskiej piramidy pustych gestów i współczesnej nowomowy. Znakomity jej przykład daje piątkowa „Gazeta Wyborcza” w komentarzu: „Klicha nie może odwołać MAK”: „Strona polska uznała raport MAK za niepełny; wytknęła istotne jego braki. I zapowiedziała raport komisji Millera, który ma dać obraz wszystkich przyczyn katastrofy. Jeśli więc ma nastąpić dymisja ministra Klicha, to dopiero po jego opublikowaniu. Powinna być to suwerenna decyzja premiera — na podstawie suwerennego polskiego raportu”.
Tak, tak, suwerennego, suwerennego (dodajmy, że sporządzonego przez innego ministra tego samego rządu). Nie o ministra Klicha więc chodzi, nie o przejrzystość procedur demokratycznych, ale by nie padł żaden cień na piramidę zwaną — suwerenność. Oczywiście suwerenność aktualnej władzy.
A może mieć ona rzeczywiście powody do obaw. Pisze o tym Tomasz Wróblewski w „Dzienniku Gazecie Prawnej”: „Stabilizacja za wszelką cenę — nastrojów, cen, sondaży, opinii prasowych i eksperckich — była kluczem sukcesu Donalda Tuska. (...) Dziś trudno wskazać, kiedy misterna układanka zaczęła się sypać....” („Schyłek imperium”).