Według TVP już nie warto rozmawiać

Z telewizji publicznej znikł program Jana Pospieszalskiego. Poruszał trudne tematy, np. aborcji, eutanazji, lustracji, i budził skrajne emocje

Aktualizacja: 24.02.2011 05:21 Publikacja: 23.02.2011 18:04

Jan Pospieszalski: – W programie pokazaliśmy pewną wrażliwość, która dotąd nie miała w mediach repre

Jan Pospieszalski: – W programie pokazaliśmy pewną wrażliwość, która dotąd nie miała w mediach reprezentacji

Foto: TVP

– Muszę się z państwem pożegnać. Nie wiem na jak długo, na tydzień, miesiąc, rok czy siedem lat. Były w tym programie informacje o Polsce, o nas samych, o tym, że Polska nie odpowiedziała sobie na pewne pytania, co być może sprawia, że dziś musimy się z państwem rozstać – powiedział we wtorek Jan Pospieszalski na zakończenie programu "Warto rozmawiać" w TVP 1.

 

 

Ostatni odcinek autorzy poświęcili historii Tomasza Turowskiego, PRL-owskiego szpiega działającego także m.in. w Watykanie, który w III RP był ambasadorem Polski w Hawanie, a potem dyplomatą w Moskwie. To on przygotowywał wizyty premiera Donalda Tuska i prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu 7 i 10 kwietnia 2010 r. Agenturalną przeszłość Turowskiego ujawniła "Rz", a szerzej jego losy opisał nowy tygodnik "Uważam Rze".

– Historia Tomasza Turowskiego doskonale ilustruje kondycję naszego państwa, że po 20 latach agent PRL-owskich służb może kontynuować misję w III RP jako dyplomata. Uznaliśmy, że to dobra puenta ostatniego 255. odcinka programu – mówi "Rz" Paweł Nowacki, jeden z twórców programu.

Prof. Zdzisław Krasnodębski, jeden z gości ostatniego odcinka: – To dość symptomatyczne, że ludzie tacy jak Turowski nie znikają z naszego życia publicznego, ale znikają z niego programy, które właśnie o tym mówią.

 

 

Po siedmiu latach "Warto rozmawiać" znika z TVP. Dlaczego?

– Telewizja publiczna musi działać zgodnie z ustawą o radiofonii i telewizji, która mówi o różnorodności prezentowanych poglądów, a program pana Pospieszalskiego nie zawsze prezentował różne opinie – tłumaczył "Rz" w grudniu 2010, kiedy zapadła decyzja, Andrzej Siwek z biura prasowego TVP.

Były też zarzuty, że program ma niską oglądalność. W ostatnim okresie od września 2010 r. do końca stycznia oglądało go średnio 630 tys. osób. "Warto rozmawiać" było emitowane wtedy w środy ok. godz. 23.05, a od stycznia we wtorki ok. 23.30. Ale kiedy Dwójka nadawała program wcześniej (dwa lata temu była to 22.40), oglądało go dużo więcej widzów – średnio ok. 900 tys.

"Warto rozmawiać" to kolejny po "Bronisław Wildstein przedstawia" i "Misji specjalnej" pod redakcją Anity Gargas program usunięty ostatnio z TVP. Jesienią 2010 r. pracę w Jedynce stracili także inni konserwatywni dziennikarze: Jacek Karnowski (szef "Wiadomości"), Joanna Lichocka, Tomasz Sakiewicz. To efekt tego, że w TVP rządzą obecnie ludzie związani z lewicą i PO.

 

 

"Warto rozmawiać" zadebiutowało w TVP w 2004 r. Program, który w prawie niezmienionym kształcie przeniesiono z Telewizji Puls (tam funkcjonował jako "Studio otwarte"), miał być w skompromitowanej po aferze Rywina telewizji publicznej symbolem nowej jakości. Jeszcze przed odwołaniem prezesa TVP Roberta Kwiatkowskiego kaseta z nagraniem "Studia otwartego" i propozycją nowej nazwy wylądowała na biurku ówczesnej szefowej Dwójki Niny Terentiew. 19 kwietnia 2004 r. TVP 2 pokazała pierwszy odcinek "Warto rozmawiać" poświęcony filmowi "Pasja" Mela Gibsona. Początkowo program trwał 1,5 godziny, a do studia zapraszano nawet po sześciu – ośmiu gości.

– Rozmówcy byli z najróżniejszych środowisk, rzadko zapraszaliśmy polityków. I nie dlatego, że sam spór polityczny jest nieciekawy. Staraliśmy się zapraszać liderów opinii, często takich, którzy dotąd nie pojawiali się w debacie publicznej – wspomina Jan Pospieszalski.

Tutaj dla szerszej publiczności zaistnieli m.in. socjolodzy prof. Zdzisław Krasnodębski i Barbara Fedyszak-Radziejowska czy publicyści Dariusz Karłowicz, Tomasz Terlikowski i Joanna Najfeld.

Na czym polegał fenomen programu? – Na tym, że zapraszaliśmy do telewizji środowiska dotąd nieobecne w debacie publicznej, marginalizowane. To samo w sobie było czymś ożywczym – ocenia Pospieszalski. – Pokazaliśmy pewną wrażliwość, która dotąd w mediach nie miała reprezentacji i której głos był niesłyszalny. I nagle okazało się, że olbrzymia część Polaków np. domaga się lustracji, patrzy na świat przez pryzmat wiary czy przynależności do Kościoła, próbuje opisywać historię najnowszą nie według obowiązujących wykładni III RP, nie zgadza się na język narzucony przez elity pookrągłostołowe. To sprawiło, że program był oryginalny i zauważany.

 

 

Program był zauważany nie tylko przez sympatyków, ale też krytyków. Początkowo odcinki były regularnie recenzowane przez "Gazetę Wyborczą". Najpierw Piotr Pacewicz, ówczesny wicenaczelny "GW", pisał o Pospieszalskim jako "sympatycznym, acz wyraźnie wojującym, katolickim muzyku i dziennikarzu". Później zdarzało się, że jednemu odcinkowi gazeta poświęcała aż dwa komentarze. W 2005 r. Ewa Milewicz pisała już o "Warto rozmawiać": "To program przekonujący, że w Polsce denniej być nie może. Czego nie skopią dyskutanci, nie pogrąży prowadzący Jan Pospieszalski, temu dokopie ktoś z publiczności. Normalnie jest to program, który powinien się nazywać "Szkoda gadać" zamiast "Warto rozmawiać"". A Jarosław Kurski, zastępca redaktora naczelnego, zarzucał mu przewidywalność jako "endemiczną skazę". I pisał: "W "Warto rozmawiać"" jest tylko czerń i biel – jak w moim starym telewizorze Neptun, w którym pewnego mroźnego ranka ujrzałem umundurowaną postać czytającą dekret o stanie wojennym".

– Mieliśmy takiego dobosza, który podążał za nami, wybijając rytm na bębenku – przyznaje Pospieszalski. – Ten rytm był niezwykle fałszywy i tropił każde nasze potknięcia albo sam je wymyślał. Na początku się tym przejmowałem, zastanawiałem, dlaczego nas atakują, pisząc nieprawdę, ale dopóki to były recenzje czy chęć ośmieszenia, to samo w sobie nie wydawało mi się groźne.

Pospieszalski dodaje, że dopiero po latach dostrzega prawdziwy efekt. – Z jednej strony "Gazeta" i jej ataki przyczyniły się istotnie do obecności programu w debacie publicznej i wzmacniały jego markę, dając sygnał, że jest to program ważny. Ale z drugiej ta ciągła krytyka dla niektórych stanowiła potwierdzenie tezy, że to straszny, jednostronny, oszalały i kłamliwy program. Potem człowiek mógł stawać na uszach, ale ta etykieta owocowała zakorzenionym głęboko, szkodliwym wizerunkiem, który trwa do dziś.

Program atakowali też politycy. W 2004 r. poskarżyła się na niego do Rady Etyki Mediów ówczesna szefowa KRRiT Danuta Waniek, która później w tygodniku "Przekrój" otwarcie uznała, że "takiego programu nie powinno być w telewizji publicznej". REM nie stwierdziła jednak żadnych uchybień standardom dziennikarskim.

Rok później sto osób (w tym m.in. zmarła pod Smoleńskiem posłanka SLD Izabela Jaruga-Nowacka) podpisało list otwarty zarzucający Pospieszalskiemu "tendencyjność i niedopuszczanie do głosu oraz ośmieszanie osób z innymi poglądami niż prowadzący audycję".

Zespół programu uznał list "za kolejną akcję polityków lewicy, którzy inicjują wrogie działania wobec publicznych mediów i wolnej w nich debaty". W obronie programu stanęło zaś koło Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich w TVP.

Zdaniem autorów program był krytykowany głównie ze względu na poruszaną w nim tematykę. Wiele odcinków poświęcono sprawom ideologicznym, jak aborcja, eutanazja, antykoncepcja, feminizm, tolerancja czy homoseksualizm. Wiele sprawie odkłamywania historii – nie tylko lustracji, ale choćby problemowi antysemityzmu Polaków w czasie wojny czy zamordowaniu ks. Jerzego Popiełuszki. Sporo czasu poświęcono także roli Kościoła w Polsce i dociekaniom o kondycję państwa.

– Wstawiliśmy nogę w drzwi. Rozszczelniliśmy domkniętą zdawałoby się rzeczywistość medialną – mówi Pospieszalski.

 

 

Na decyzję o usunięciu z wiosennej ramówki "Warto rozmawiać" zareagował w swoim blogu liberalny publicysta Wojciech Sadurski, który bywał gościem programu. "No pewno, że "Warto rozmawiać". Jestem całym sercem za zachowaniem tego programu w TVP (...) Nigdy nie miałem wrażenia, w żadnym z programów WR, w których uczestniczyłem, że jestem w jakikolwiek sposób ograniczany lub dyskryminowany w moich wypowiedziach przez prowadzącego". Podkreślał, że zarzucana programowi jednostronność "całkowicie mieści się w formule tego typu programów i zapewne nie jest większa (ani mniejsza) niż analogiczna jednostronność programów prowadzonych przez dziennikarzy liberalnych czy lewicowych".

Także Monika Olejnik, dziennikarka TVN 24, mówi "Rz", że choć często nie zgadza się z poglądami głoszonymi przez Pospieszalskiego, nie jest dobrze, że on i jego program znikają z telewizji publicznej. – Byłam zaskoczona taką decyzją. Janek Pospieszalski owszem jest kontrowersyjny, ale na tym to polega. To niezwykle silna osobowość telewizyjna, co rzadko się zdarza, i powinno być dla niego miejsce w mediach – uważa.

Redakcja "Warto rozmawiać" nadal prowadzi rozmowy z TVP w sprawie nowego projektu. Na razie trwa decyzyjny pat.

– Napływają do nas głosy poparcia, są listy protestacyjne w sprawie zdjęcia programu, co jest potwierdzeniem, że dla wielu osób program był jakimś punktem odniesienia – mówi Paweł Nowacki.

Zespół rozważa możliwość kontynuacji programu w Internecie. Tak zrobił np. Bronisław Wildstein, którego program można oglądać na stronie internetowej "Rz" (tv.rp.pl) – nowy odcinek pojawia się w każdy wtorek o godz. 17.

– "Warto rozmawiać" to program, w którym naprawdę mogli porozmawiać ludzie o różnych poglądach i nie był to dialog pozorowany – ocenia Piotr Semka, publicysta "Rz", który pracował kiedyś przy programie.

Nowacki: – Wierzę, że wrócimy kiedyś do TVP. Może to kwestia tygodni, może pół roku, może pięciu lat, ale taki program musi mieć swoje miejsce w publicznej telewizji.

– Muszę się z państwem pożegnać. Nie wiem na jak długo, na tydzień, miesiąc, rok czy siedem lat. Były w tym programie informacje o Polsce, o nas samych, o tym, że Polska nie odpowiedziała sobie na pewne pytania, co być może sprawia, że dziś musimy się z państwem rozstać – powiedział we wtorek Jan Pospieszalski na zakończenie programu "Warto rozmawiać" w TVP 1.

Ostatni odcinek autorzy poświęcili historii Tomasza Turowskiego, PRL-owskiego szpiega działającego także m.in. w Watykanie, który w III RP był ambasadorem Polski w Hawanie, a potem dyplomatą w Moskwie. To on przygotowywał wizyty premiera Donalda Tuska i prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu 7 i 10 kwietnia 2010 r. Agenturalną przeszłość Turowskiego ujawniła "Rz", a szerzej jego losy opisał nowy tygodnik "Uważam Rze".

Pozostało 91% artykułu
Kraj
Były dyrektor Muzeum Historii Polski nagrodzony
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo