Informację potwierdziła wczoraj Magdalena Mazur-Prus z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu. – Nie znam jednak uzasadnienia. Proszę dzwonić jutro – ucięła.
Początki sprawy sięgają jesieni 2009 r. Warszawska Prokuratura Apelacyjna udostępniła wtedy pełnomocnikowi wiceszefa ABW ppłk. Jacka Mąki stenogramy z podsłuchów dziennikarza Wojciecha Sumlińskiego. Ppłk Mąka chciał je wykorzystać w cywilnym procesie przeciw reporterowi „Rz" Cezaremu Gmyzowi. Stenogramy zawierały zapis rozmowy, jaką Gmyz prowadził z dziennikarzem TVN Bogdanem Rymanowskim przez telefon Sumlińskiego. Służby założyły mu podsłuch, bo podejrzewały go o płatną protekcję przy weryfikacji oficerów WSI.
Warszawscy śledczy tłumaczyli, że mieli prawo do zachowania nagrań niewiążących się bezpośrednio ze śledztwem i do udostępnienia ich na potrzeby procesu. Gmyz zawiadomił o popełnieniu przestępstwa. Tak samo zrobił obrońca Sumlińskiego Roman Giertych, zarzucając służbom, że nielegalnie podsłuchiwały także rozmowy między adwokatem a klientem.
Prokuratura już rok temu umorzyła tę sprawę, ale wtedy sąd kazał jej przesłuchać pełnomocnika ppłk. Mąki.
Giertychowi i dziennikarzom pozostaje teraz wystąpienie z prywatnymi aktami oskarżenia. – Na pewno to zrobię – mówi Gmyz. – Tylko przebycie pełnej drogi prawnej da możliwość wystąpienia do Trybunału w Strasburgu. A on powinien przyjrzeć się tej sprawie.