Fragmenty tekstu z archiwum tygodnika "Przekrój"
Słońce na równinach krainy Shinsoo przypiekało mimo wczesnej pory. Potężny rycerz wyszedł z namiotu (w którym spędził noc) i, przeciągając się, patrzył na falujący w gorącym powietrzu horyzont.
Za nim, na dalekiej północy leżał cel wędrówki: Wieża Demonów opanowana przez duchy chaosu i piekielne bestie. „Jeszcze dziś unurzam miecz w ich krwi" – pomyślał wojownik. Lecz zaraz... Rycerz rzucił się do końskich juków i zaczął przetrząsać swój ekwipunek. Gdzie miecz? Gdzie tarcza? Gdzie magiczna zbroja? – Okradli mnie! – niesiony wiatrem wściekły ryk wojownika zatrząsł równiną. Krzyk dotarł też w Beskidy, konkretnie do Komendy Powiatowej Policji w Limanowej w województwie małopolskim. Kradzieżą w prowincji Shinsoo, krainie z gry komputerowej „Metin2", zajęli się tamtejsi funkcjonariusze.
Na początku lutego 2011 roku do komendy w Limanowej zgłosił się mieszkaniec wsi Dobra – gracz, który kierował okradzionym z ekwipunku rycerzem. Mimo że wyposażenie było wirtualne, oprócz wartości odmierzanej w walucie gry – smoczych monetach – miało realną cenę w polskich złotych. – Konkretnie 1500 złotych – uściśla młodszy aspirant Stanisław Piegza z limanowskiej policji. Gracz nie chce mówić o sprawie. Podobnie jak inni okradzeni w Internecie. – To w naszym środowisku rzecz wstydliwa. Z ofiar złodziei wszyscy się śmieją, wyzywają nas od frajerów – tłumaczy jeden z graczy.
Kantor smoczych monet
Większość z około 55 tysięcy grających w popularne gry internetowe „Metin2" czy „Tibię" płaci za wyposażenie swoich postaci – wojowników, magów i zabójców ninja – prawdziwymi pieniędzmi.