Firma ubezpieczeniowa – jej nazwy łódzka prokuratura nie chce ujawnić - złożyła zawiadomienie w tej sprawie w połowie 2011 roku. Wtedy też podczas kontroli wykryto, że jeden z pracowników, właśnie Krzysztof S., przelewał pieniądze z polis zmarłych klientów firmy.– Podstawą wypłaty były akty zgonów. Mężczyzna preparował dokumenty z których wynikało, że więcej osób jest upoważnionych do wypłaty odszkodowania niż wynikało z wcześniejszych umów – opowiada Krzysztof Kopania, rzecznik łódzkiej prokuratury.
Krzysztof S. wymyślał nazwiska „krewnych" klientów. Czasami używał nazwisk znajomych, czasem były to osoby o wymyślonych danych. – Tylko konta na które miały iść przelewy od ubezpieczyciela były prawdziwe – opowiada prok. Kopania. Śledczy naliczyli, aż 147 przypadków fałszywych przelewów i jedno usiłowanie. Kwoty jakie trafiały na rachunki Krzysztofa S. wahały się od 2 do 20 tys. zł. Jeden z przelewów trafił na rachunek konkubiny mężczyzny. Z tego powodu usłyszała ona zarzut paserstwa.
Po tym jak sprawa wyszła na jaw Krzysztof S. zaczął się ukrywać. Wpadł pod koniec ubiegłego tygodnia. Postawiono mu zarzuty oszustwa oraz usiłowania oszustwa. – Nie przyznał się do winy. Odmówił składania wyjaśnień – opowiada prok. Kopania.
Co Krzysztof S. robił z ukradzionymi pieniędzmi? –Zakładał m.in. polisy na życie na fikcyjne nazwiska, a potem wypowiadał umowy i odbierał pieniądze – opowiada prok. Kopania.
Sąd aresztował Krzysztofa S. na trzy miesiące. Śledczy zabezpieczyli tylko kilkaset złotych ze zrabowanych tysięcy. – Będziemy zajmować też rachunki podejrzanego – zapewnia prok. Kopania.