W czerwcu powiadomił on Prokuratora Generalnego o możliwości popełnienia przestępstwa przez nadinsp. Schosslera, który miał mieć rzekomy romans ze swoją podwładną Agnieszką W. Dzięki czemu miała ona awansować na wysokie stanowisko najpierw w Komendzie Wojewódzkiej w Kielcach, którą kilka lat temu kierował policjant, potem w Komendzie Stołecznej. Kaczmarek zarzucił wicekomendantowi, że mogło też  dojść do ujawnienia osobie nieuprawnionej informacji stanowiących tajemnicą państwową. Stołeczna prokuratura prowadziła postępowanie sprawdzające w tej sprawie. Teraz zdecydowała się odmówić wszczęcia śledztwa. – Wobec tego, że czynu nie popełniono – tłumaczy Dariusz Ślepokura, rzecznik warszawskiej prokuratury.

W czasie postępowania przesłuchano posła Kaczmarka, który tłumaczył, że złożył zawiadomienie na podstawie anonimu, który trafił do jego biura. Śledczy przejrzeli akta osobowe kobiety oraz nadinsp. Schosslera. – Kobieta była inspektorem do spraw PR w Kielcach, do Warszawy przeniosła się w grudniu 2010 roku, czyli na ponad rok przed przejściem komendanta – opowiada prok. Ślepokura. Dodaje, że Agnieszka W. w Komendzie Stołecznej początkowo pracowała w wydziale postępowań administracyjnych i zajmowała się pozwoleniami na broń, potem trafiła do wydziału komunikacji społecznej. Posiada odpowiednie wykształcenie do swojej pracy.

Prokuratorzy stwierdzili też, że nie mogło dojść do przekazywania Agnieszce W. informacji z klauzulami tajne, ściśle tajne, i niejawne. – Nie miała do nich dostępów. Brak jest przesłanek, by doszło do przekazywania jej takich informacji – mówi prok. Ślepokura.

Decyzja o odmowie wszczęcia śledztwa jest prawomocna. Nikt w sprawie nie jest poszkodowany i nikt nie może jej zaskarżyć.

Zaraz po złożeniu zawiadomienia przez posła Kaczmarka na komendanta Schosslera, ten ostatni złożył zawiadomienie na posła PiS. Twierdził, że ten go pomawia oraz składa zawiadomienie o przestępstwie którego nie było. Śledczy też odmówili zajęcia się tą sprawą.