Proceder ciągnął się przez ponad dwa lata. Sprawa wyszła na jaw przez przypadek. – Jedna z klientek tego banku chciała zaciągnąć kredyt, ale okazało się, że ma już jedno wcześniej zaciągnięte zobowiązanie, choć nie podpisywała żadnej umowy – mówi Krzysztof Kopania, rzecznik łódzkiej prokuratury.
Klientka banku powiadomiła o wszystkim dyrekcję oddziału, a ta wszczęła procedury sprawdzające. Wyniki wewnętrznej kontroli były zatrważające. Kredyt na klientkę zaciągnęła pracownica banku właśnie Agnieszka B., która podrobiła podpisy. Kontrolerzy odkryli też sześć innych takich umów, gdzie były zaciągnięte kredyty, choć klienci nie składali żadnych wniosków. Łączna kwota zaciągniętych przez Agnieszkę B. kredytów na nazwiska klientów sięga 70 tys. zł. – A może być ich więcej – mówi prok. Kopania.
Departament bezpieczeństwa banku powiadomił prokuraturę. Agnieszka B. została zatrzymana. Usłyszała zarzuty oszustwa i podrabiania dokumentów. – Przyznała się do winy – mówi prok. Kopania. Podejrzana podczas wyjaśnień stwierdziła, że brała kredyty na nazwiska klientów, bo była zadłużona.
– Kupiłam akcje na kredyt, a ich wartość spadła. Musiałam więc pokryć długi – tłumaczyła się przed prokuratorem.
Wobec Agnieszki B. zastosowano dozór policyjny, zakaz opuszczania kraju i zabezpieczenie majątkowe na 10 tys. zł. Tyle pieniędzy było na koncie kobiety.