Kiedy w lipcu liczący się poseł PO Krzysztof Kwiatkowski obejmował fotel prezesa NIK, część polityków opozycji wytykała mu, że idzie do najważniejszej w kraju instytucji wprost z ław rządowych. „Jak pan chce sprawdzać te fatalne inwestycje rządu Donalda Tuska?" – pytała opozycja.
Ale w ciągu trzech miesięcy od objęcia stanowiska Kwiatkowski przedstawił wyniki kilku bardzo krytycznych kontroli. Wnioski mocno uderzyły w rząd i ministrów, niedawnych partyjnych kolegów prezesa. – Zachowuje się porządnie, nie ma oporów, nagłaśnia kontrole, które obciążają obecną ekipę rządzącą – komentuje dr Bartłomiej Biskup, politolog z UW.
– Mieli rację ci, którzy mówili, że to urzędnik z krwi i kości – dodaje wysoki pracownik Izby.
Wczoraj Kwiatkowski osobiście ogłosił wyniki kontroli systemu opłat za drogi krajowe viaTOLL miażdżący dla resortu transportu.
Najgłośniejsza i budząca najwięcej emocji kontrola dotyczyła billingów. Zarzutów NIK jest lawina: służby żądały danych starszych, niż pozwala prawo, a sądy sięgały po billingi w sprawach rozwodowych.– Przepisy nie chronią dostatecznie praw i wolności obywatelskich przed ingerencją państwa – mówił Kwiatkowski. Alarmował, by pilnie uregulować uprawnienia służb, bo dziś nawet nie wiadomo, jak często służby sięgają po billingi.