– Była moda na papugi, żółwie, węże, a teraz najwięcej zatrzymań, zwłaszcza na Okęciu, dotyczy przywozu rafy koralowej. Z kolei na wschodniej granicy łapane są osoby z ukrytymi w bagażu leczniczymi pijawkami – mówi „Rz" Piotr Tałałaj, rzecznik Izby Celnej w Warszawie.
Mielibyśmy cały atol
Prawie 7 tys. pijawek miał w bagażniku samochodu 35-latek z Ukrainy złapany w październiku na granicy w Korczowej. Twierdził, że przewoził na zlecenie, za co miał dostać 300 hrywien. Wcześniej 290 pijawek chciał wwieźć inny jego rodak złapany w Medyce. Kolejny w podręcznym bagażu miał ich 20 sztuk i wiózł je do Portugalii.
– Ten ostatni twierdził, że ma stosować zabiegi paramedyczne pomocne w leczeniu schorzenia dłoni – mówi jeden z funkcjonariuszy.
Coraz częściej – jak zauważają celnicy – konfiskowane są też środki medycyny azjatyckiej zawierające wyciąg z pijawek. Kilkanaście opakowań takich maści miała złapana blisko granicy Polka.
We wszystkich przypadkach były to pijawki lekarskie (Hirudo medicinalis), które są na liście gatunków objętych ochroną na mocy Konwencji Waszyngtońskiej CITES, którą Polska podpisała ok. 20 lat temu. Na ich przewóz przez granicę, tak jak i preparatów z nich wykonanych, konieczne są zezwolenia.