Tegoroczny hit przemytników

Szmugiel pijawek i preparatów mających właściwości lecznicze odbywa się już na wielką skalę.

Publikacja: 30.12.2013 07:00

– Była moda na papugi, żółwie, węże, a teraz najwięcej zatrzymań, zwłaszcza na Okęciu, dotyczy przywozu rafy koralowej. Z kolei na wschodniej granicy łapane są osoby z ukrytymi w bagażu leczniczymi pijawkami – mówi „Rz" Piotr Tałałaj, rzecznik Izby Celnej w Warszawie.

Mielibyśmy cały atol

Prawie 7 tys. pijawek miał w bagażniku samochodu 35-latek z Ukrainy złapany w październiku na granicy w Korczowej. Twierdził, że przewoził na zlecenie, za co miał dostać 300 hrywien. Wcześniej 290 pijawek chciał wwieźć inny jego rodak złapany w Medyce. Kolejny w podręcznym bagażu miał ich 20 sztuk i wiózł je do Portugalii.

– Ten ostatni twierdził, że ma stosować zabiegi paramedyczne pomocne w leczeniu schorzenia dłoni – mówi jeden z funkcjonariuszy.

Coraz częściej – jak zauważają celnicy – konfiskowane są też środki medycyny azjatyckiej zawierające wyciąg z pijawek. Kilkanaście opakowań takich maści miała złapana blisko granicy Polka.

We wszystkich przypadkach były to pijawki lekarskie (Hirudo medicinalis), które są na liście gatunków objętych ochroną na mocy Konwencji Waszyngtońskiej CITES, którą Polska podpisała ok. 20 lat temu. Na ich przewóz przez granicę, tak jak i preparatów z nich wykonanych, konieczne są zezwolenia.

Skąd taka popularność pijawek? Są stosowane w zabiegach paramedycznych, np. ratują tkanki zagrożone martwicą. Jednak specjaliści przestrzegają, że do takich celów używa się pijawek hodowanych pod kontrolą w laboratoriach.

Sami celnicy na stronach internetowych ostrzegają, że te z przemytu mogą zaszkodzić, wprowadzając do organizmu zarazki. Jednak dla przemytników jest to opłacalny interes. Pijawki laboratoryjne są dużo droższe.

Co dzieje się ze skonfiskowanym żywym towarem? – Wszystkie pijawki przekazujemy do Ogrodu Zoologicznego w Zamościu – mówi Piotr Tałałaj.

Ostatnio wśród turystów modna stała się też rafa koralowa. – Jedni wiozą fragmenty wielkości palca, inni duże kawały. Głównie z Afryki i południowej Ameryki oraz Azji – opowiada Tałałaj. – Turystów są miliony, gdyby złożyć te kawałki, to mielibyśmy atol koralowy – dodaje.

Jednak wpadają także hurtownicy działający na zamówienie. W ciężarówce zatrzymanej w lutym tego roku na granicy w Dorohusku, wśród 20 ton towarów, m.in. kosmetyków i biżuterii, było pół tony koralowców. To największy taki przemyt ujawniony u nas.

Liczenie trwało kilka dni. Bilans: 556 kg szkieletów koralowców rafotwórczych. Najcięższy okaz ważył 34 kg.

Jaka jest w ogóle skala przemytu zwierząt? – Konfiskujemy tysiące okazów rocznie – mówi Piotr Tałałaj.

Udręczony prezent dla dziecka

Gatunków zagrożonych wyginięciem jest około 30 tys., z czego ok. 10 tys. to zwierzęta. Szczegółowe informacje o tym, czego nie wolno kupować i przewozić za granicę, są m.in. na stronie internetowej Ministerstwa Środowiska i WWF Polska.

Na liście są m.in. skóry lub wyroby ze skór dzikich kotów, niedźwiedzi, wilków, węży, krokodyli lub waranów i wypchane ptaki drapieżne. Ponadto np. maści i balsamy zawierające pochodne z niedźwiedzi, pijawek lekarskich i innych zwierząt. Koralowce, muszle, ale też np. nalewki na kobrach lub innych wężach.

Jak twierdzą eksperci, wiedza o tym, czego nie można przywozić do kraju, jest znacznie większa niż dawniej. Problem z tymi, którzy świadomie łamią prawo. Czasem ich bezmyślność i okrucieństwo przerażają.

Latem zeszłego roku 25-latek z Ukrainy próbował wwieźć do Polski 197 żółwi stepowych. Okleił je taśmą i ukrył w bagażniku oraz w kole zapasowym samochodu. Twierdził, że tylko pośredniczy w przewozie.

– Przemycane zwierzęta bywają usypiane, oklejane taśmą, wciskane w skrytki. Zdarzały się przypadki papug w plastikowych butelkach – opowiadają celnicy.

Piotr Tałałaj wspomina: – W klatce razem z kotem była mała małpka, z gatunku koczkodan mona. Na biodrach ściśnięta pasem, który ranił jej ciało. Turysta twierdził, że to prezent dla dzieci.

Oprócz żywych w przesyłkach są martwe okazy. W nadanej w USA były głowa i łapa aligatora, a w paczce z Kamerunu węże, jaszczurki i pająki. Te ostatnie miały być nieżywe, ale przed celnikiem nagle zaczęły się ruszać.

Ochronie na podstawie konwencji CITES podlegają nie tylko żywe okazy zwierząt i rośliny, ale i wykonane z nich produkty. – Polacy przywożą więcej „pamiątek", bo częściej podróżują. Np. do Egiptu, który stał się centrum nielegalnego przerzutu kości słoniowej – mówi Paweł Średziński, działacz ekologiczny z WWF Polska. I przestrzega, że w kłopoty można się wpędzić, nawet przywożąc bez zezwolenia figurkę z kości słoniowej. Tak jak pewien turysta wracający z Tunezji, który przywiózł skorupę chronionego żółwia mauretańskiego kupioną ponoć na miejscowym bazarze.

Nie wspierać gangów

Tłumaczenia złapanych z zakazanym okazem są rozbrajające. – Człowiek, który przewoził w walizce wypchanego krokodyla, tłumaczył: „Chciałem postawić go w ogródku, pomalować lakierem i wprowadzić rurki do oczu, żeby do fontanny leciały krokodyle łzy" – opowiada Tałałaj.

Z kolei turysta złapany z nogą słonia przerobioną na kosz na parasole twierdził, że sąsiad ma taką, więc on też przywiózł ją sobie z Afryki.

Paweł Średziński zaznacza: – Takie trofea jak rogi nosorożca czy ciosy słonia także się w Polsce pojawiają, o czym świadczy chociażby skandaliczna wystawa „dziadka Władka" w muzeum w Kielcach, na której pokazano spreparowane zwierzęta. Myśliwy chwalił się, że sam je zabił, zostały wystawione, chociaż nikt nie wiedział, czy upolowano je legalnie.

Tymczasem – jak zauważa Średziński – wiele z pokazywanych na wystawie gatunków zwierząt jest zabijanych na masową skalę. – Słonie afrykańskie czy nosorożce giną nie tylko z rąk myśliwych, ale i kłusowników działających na zlecenie gangów – mówi i zaznacza: – Nielegalny handel zagrożonymi gatunkami zwierząt, po handlu narkotykami i bronią, jest na świecie najbardziej dochodową dziedziną przestępczą.

Według działacza WWF Polska, dziś znacznie rzadziej niż kiedyś zdarza się, by egzotyczne zwierzęta z przemytu były sprzedawane w sklepach zoologicznych. Przeszkoleni celnicy potrafią rozróżniać zagrożone gatunki i sprawnie wychwytują próby ich przemytu. Pojawiają się jednak nowe niebezpieczeństwa.

– W Internecie i na targach medycyny naturalnej coraz częściej pojawiają się preparaty wykonane z zagrożonych gatunków zwierząt o rzekomych właściwościach leczniczych. Medycyna azjatycka wykorzystuje części tygrysa czy tłuszcz niedźwiedzia. Kupując takie preparaty, ludzie często nie mają świadomości, że zabito dzikie zwierzę, żeby je zrobić – mówi Średziński.

Jak edukować? – Trzeba przypominać Polakom, że tak naprawdę to rzeczy bezużyteczne, nie ma potrzeby ich kupować i ściągać zagrożenie dla przetrwania dzikich zwierząt oraz wspierać zorganizowane gangi – mówi Paweł Średziński.

Turystów i przemytników złapanych z zakazanymi okazami czekają sprawy karne . W najlepszym razie dostają grzywny, w najgorszym – nawet do pięciu lat więzienia.

– Była moda na papugi, żółwie, węże, a teraz najwięcej zatrzymań, zwłaszcza na Okęciu, dotyczy przywozu rafy koralowej. Z kolei na wschodniej granicy łapane są osoby z ukrytymi w bagażu leczniczymi pijawkami – mówi „Rz" Piotr Tałałaj, rzecznik Izby Celnej w Warszawie.

Mielibyśmy cały atol

Pozostało 96% artykułu
Kraj
Były dyrektor Muzeum Historii Polski nagrodzony
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo