Frustraci, troglodyci, frankensztajni

Wydawałoby się, że o książce „Resortowe dzieci" napisano w ostatnich dniach wszystko – od lewa do prawa. Głos zabrali i błotem obrzuceni, i obrzucający. A jednak nie.

Publikacja: 20.01.2014 08:31

Ewa Usowicz, zastępca redaktora naczelnego "Rzeczpospolitej"

Ewa Usowicz, zastępca redaktora naczelnego "Rzeczpospolitej"

Foto: Fotorzepa

W dzisiejszych gazetach to nadal gorący temat. Na okładce „Newsweeka" Monika Olejnik – groźne spojrzenie i podpis: „Jestem wściekła. Dziennikarka o prawicowych frustratach, o ojcu, matce i braciach Kaczyńskich". Dziś Monika Olejnik wyjaśnia, że tylko raz w życiu miała na szyi czerwony krawat (to nawiązanie do okładki książki – przyp. E.U.) – na imprezie z okazji rocznicy „Gazety Wyborczej", która odbywała się w słynnej stołówce KC. W owym krawacie i krótkich, czerwonych, podartych spodenkach dziennikarka udawała, że jest działaczką ZSMP. O autorach książki pisze: „to żałośni frustraci robiący biznes na kłamstwach", „współcześni donosiciele", „wyznawcy Gomułki i McCarthy'ego", „prawicowi pseudodziennikarze, którzy w XXI wieku urządzają polowanie na czarownice w stylu przypominającym Marzec '68 r." Na tym jednak nie koniec „okołoresortowych" tekstów w „Newsweeku". Tygodnik opublikował też tekst o „Tropicielach ze szkoły SB" i „Traktat o troglodytach". Autor tego ostatniego wskazuje, że umysłowość troglodyty współautorka „Resortowych dzieci" Dorota Kania „wyraża niemal idealnie, gdy ogłasza Robertowi Mazurkowi, że o tym, czy ktoś jest „resortowym dzieckiem" , decyduje stosunek do „najważniejszych spraw": lustracji, dekomunizacji, likwidacji WSI i katastrofy smoleńskiej."

Równie „resortowo" na okładce „Do Rzeczy". „Fałszywi obrońcy moralności, dziennikarskiego warsztatu, rozsądku, stylu i umiaru w publicznej debacie oburzeni „Resortowymi dziećmi" udają, że nie wiedzą, iż jest to tylko spóźniona reakcja na dominację funkcjonariuszy informacji w mediach III RP" – pisze w tygodniku Sławomir Cenckiewicz. Wskazuje, że „W środowiskach bliskich Baczyńskiemu (redaktor naczelny „Polityki" – przyp. E.U.) takie książki wywołują nieskrywaną histerię. (...) Można by bez końca pisać o „pałkarskim" i „cynglowym" dziennikarstwie środowisk lewicowo – liberalnych w Polsce (...)".

Cóż, trudno oprzeć się wrażeniu, że dyskusja o „Resortowych dzieciach" coraz bardziej zaczyna przypominać wiejską bitkę. Jedni zabawili się w obrzucanie błotem, drudzy ruszyli na odsiecz ze sztachetami. Rozróba zatacza coraz większe koło – zdołała nawet podzielić prawicowych publicystów, o czym w „Do Rzeczy" pisze Piotr Gursztyn.

Miłość, eurowybory i historia

„Rzeczpospolita" pisze dziś o tym, że PiS chce wprowadzić prawne pojęcie... miłości. Kodeks rodzinny określałby w preambule, że małżeństwo, rodzicielstwo i rodzina to szczególne związki oparte na więzach krwi, wzajemnym poszanowaniu, a także miłości. Miałoby to zapobiec pochopnemu kierowaniu dzieci do domów dziecka czy rodzin zastępczych. „Kiedy byłem rzecznikiem praw obywatelskich, senator Maria Łopatkowa domagała się, żebym wystąpił do prezydenta o to, by wręcz wpisać do kodeksu rodzinnego „nakaz miłości" – komentuje prof. Andrzej Zoll. I dodaje, że to kuriozalne, bo trzeba poprawić praktykę, a nie prawo.

W „Rzeczpospolitej"  również „Lista europewniaków". Okazuje się, że specjalne symulacje rozkładu mandatów pozwalają z dużą dokładnością określić kto wejdzie do euro parlamentu. Wynika z nich, że PiS zdobędzie 20 z 51 euromandatów (o pięć więcej, niż w 2009 r.), a PO 17 (czyli o osiem mniej).

I tak jednak w gazetach zwycięża miłość do sportu – szczególnie Justyny Kowalczyk, która wczoraj, w dniu swoich 31 urodzin, wygrała bieg na 10 km stylem klasycznym!

„Gazeta Wyborcza" pisze o Niemieckim Związku Historyków, który występuje przeciwko używania sformułowania „polskie obozy". Związek apeluje do swoich rodaków: „o przeciwstawienie się powtarzającym się błędnym sformułowaniom na temat niemieckich zbrodni podczas II wojny światowej w Polsce". Autorom tekstów, w których pojawiają się polskie obozy prof. Martin Schulze Wessel, szef Związku, zarzuca bezmyślność i brak wyczucia.

Prezydenci i ich doradcy

Wciąż żywe są perypetie prezydenta Francois Hollande'a. „Newsweek" cytuje w „Romansie elizejskim" angielską dziennikarkę, która następująco podsumowała tę aferę: „Prezydent zostaje przyłapany – bez spodni – na zdradzie. Ale wcale nie zdradzał żony. Tylko kochankę, z którą wcześniej zdradził matkę własnych dzieci". „Wprost" wskazuje, że od chwili publikacji o romansie prezydenta, jego notowania skoczyły aż o 26 proc. Rodacy docenili, że Pan Pudding, jak nazywają go Francuzi, „był zdolny podbić serce atrakcyjnej artystki". We „Wproście" również wywiad z Aleksandrą Jakubowską. Okazuje się, że Aleksander Kwaśniewski jest jej „wielkim rozczarowaniem". Nie on jeden. „Nałęcz. On jest u mnie skreślony, nie chce mieć z nim nic wspólnego. Wie pani, nie lubię zdrajców, a ktoś, kto tyle razy zdradzał, jest skreślony absolutnie. Kiedy patrzę na te tony wazeliny, którą wylewa w mediach na temat swojego szefa, to widzę w nim żałosnego karierowicza. Po kimś, kto ma tytuł profesora, oczekiwałoby się subtelniejszych metod włażenia, za przeproszeniem, w d...ę szefowi" – mówi była posłanka SLD. Najwyraźniej, „lwica lewicy", choć twierdzi, że jest już „leciwą kobietą", wcale nie stępiła pazurów...

OFE – bój to jest ich ostatni?

We „Wproście" wywiad z Jackiem Rostowskim, który przekonuje, że „ma doświadczenie, które może się naprawdę Polsce przydać. Obecnie jestem na ławce rezerwowych". Były minister finansów nie chce jednak przyznać, czy z tej ławki trafi na jakieś wysokie stanowisko w Unii Europejskiej. Wspomina jak poznał prof. Leszka Balcerowicza, i że przez 30 lat byli na „ty", dopóki trzy lata temu, podczas debaty o OFE, ten nie kazał mu do siebie mówić „panie profesorze". Jacek Rostowski mówi, że „najgłośniejsi eksperci medialni (...) są często powiązani z instytucjami finansowymi. Widać to jasno na przykładzie dyskusji o OFE". Na pytanie czy z takimi instytucjami powiązany jest też Leszek Balcerowicz, wicepremier odpowiada: „Nie wiem jak dokładnie jest finansowana fundacja FOR. Ale w przypadku samego Leszka nie mam wątpliwości, że jego wypowiedzi, choć błędne i nieodpowiedzialne, są w stu procentach szczere. Zresztą nie ma takich pieniędzy, za które można by kupić tak duże emocje".

W tygodniku „Do Rzeczy" – prof. Balcerowicz odpowiada tym, którzy zarzucają mu chodzenie na pasku OFE: „Tego rodzaju insynuacje są przejawem polskiej patologii. (...) takie ataki zachęcają mnie raczej do tego, by w duchu robić gest Kozakiewicza".

I jeszcze – niecodzienny felieton Piotra Gabryela, który składa się z dziewięciokrotnego powtórzenia następującej informacji: „Emerytura z dwóch filarów, z OFE i ZUS, jest znacznie bezpieczniejsza niż emerytura tylko z ZUS. Dlatego nie warto przenosić swoich oszczędności z OFE do ZUS, dlatego warto dalej odkładać swoje pieniądze na emeryturę w OFE". Autor wyjaśnia, że napisał felieton - w takiej formie – w proteście przeciw narzuceniu przez rządzących kuriozalnego zakazu reklamowania usług OFE. A ja myślę, że powtórzenie „oczywistej oczywistości" choćby i dziewięć razy, nie gwarantuje niestety, że ci, którzy powinni, wreszcie zapamiętają...

Frankensztajni

We „Wproście" ciekawy tekst „Wrobieni w bank" o ludziach występujących z pozwami przeciwko bankom m.in. o unieważnienie umów dotyczących kredytów we frankach. Wypowiada się w nim prof. Witold Modzelewski, były wiceminister finansów, wskazując, że to co robiły banki, to klasyczny zakład bukmacherski. „One żadnego kredytu we frankach szwajcarskich nie udzielały. Dawały tak naprawdę w złotych, ale zobowiązywały do spłaty po nieznanym w przyszłości kursie. W ofertach i reklamach powszechnie przedstawiały to jako najlepszą i najbezpieczniejszą formę kredytu, wprowadzając klientów w błąd. Zarabiały na tym ogromne pieniądze. Bank to nie jest kasyno (...). Kredyt to umowa prawna, która zakłada, że spłacam to, co pożyczyłem. Tymczasem banki w Polsce i Europie uprawiały zwyczajną spekulację" – tłumaczy profesor. Usłyszałam niedawno, że ci walczący z bankami o kredyty we frankach są podobno nazywani „frankensztajnami". Przez banki?

- Ewa Usowicz

W dzisiejszych gazetach to nadal gorący temat. Na okładce „Newsweeka" Monika Olejnik – groźne spojrzenie i podpis: „Jestem wściekła. Dziennikarka o prawicowych frustratach, o ojcu, matce i braciach Kaczyńskich". Dziś Monika Olejnik wyjaśnia, że tylko raz w życiu miała na szyi czerwony krawat (to nawiązanie do okładki książki – przyp. E.U.) – na imprezie z okazji rocznicy „Gazety Wyborczej", która odbywała się w słynnej stołówce KC. W owym krawacie i krótkich, czerwonych, podartych spodenkach dziennikarka udawała, że jest działaczką ZSMP. O autorach książki pisze: „to żałośni frustraci robiący biznes na kłamstwach", „współcześni donosiciele", „wyznawcy Gomułki i McCarthy'ego", „prawicowi pseudodziennikarze, którzy w XXI wieku urządzają polowanie na czarownice w stylu przypominającym Marzec '68 r." Na tym jednak nie koniec „okołoresortowych" tekstów w „Newsweeku". Tygodnik opublikował też tekst o „Tropicielach ze szkoły SB" i „Traktat o troglodytach". Autor tego ostatniego wskazuje, że umysłowość troglodyty współautorka „Resortowych dzieci" Dorota Kania „wyraża niemal idealnie, gdy ogłasza Robertowi Mazurkowi, że o tym, czy ktoś jest „resortowym dzieckiem" , decyduje stosunek do „najważniejszych spraw": lustracji, dekomunizacji, likwidacji WSI i katastrofy smoleńskiej."

Pozostało jeszcze 84% artykułu
Kraj
Najważniejsze europejskie think tanki przyjadą do Polski
Kraj
W ukraińskich Puźnikach odnaleziono szczątki polskich ofiar UPA
Kraj
80. rocznica zakończenia II wojny światowej. Trump ustanawia nowe święto. Dlaczego Polacy nie lubią tego dnia?
Kraj
Relacje, które rozwijają biznes. Co daje networking na Infoshare 2025?
Kraj
Tysiąc lat i ani jednej idei. Uśmiechnięta Polska nadal poszukuje patriotyzmu
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku