W dzisiejszych gazetach to nadal gorący temat. Na okładce „Newsweeka" Monika Olejnik – groźne spojrzenie i podpis: „Jestem wściekła. Dziennikarka o prawicowych frustratach, o ojcu, matce i braciach Kaczyńskich". Dziś Monika Olejnik wyjaśnia, że tylko raz w życiu miała na szyi czerwony krawat (to nawiązanie do okładki książki – przyp. E.U.) – na imprezie z okazji rocznicy „Gazety Wyborczej", która odbywała się w słynnej stołówce KC. W owym krawacie i krótkich, czerwonych, podartych spodenkach dziennikarka udawała, że jest działaczką ZSMP. O autorach książki pisze: „to żałośni frustraci robiący biznes na kłamstwach", „współcześni donosiciele", „wyznawcy Gomułki i McCarthy'ego", „prawicowi pseudodziennikarze, którzy w XXI wieku urządzają polowanie na czarownice w stylu przypominającym Marzec '68 r." Na tym jednak nie koniec „okołoresortowych" tekstów w „Newsweeku". Tygodnik opublikował też tekst o „Tropicielach ze szkoły SB" i „Traktat o troglodytach". Autor tego ostatniego wskazuje, że umysłowość troglodyty współautorka „Resortowych dzieci" Dorota Kania „wyraża niemal idealnie, gdy ogłasza Robertowi Mazurkowi, że o tym, czy ktoś jest „resortowym dzieckiem" , decyduje stosunek do „najważniejszych spraw": lustracji, dekomunizacji, likwidacji WSI i katastrofy smoleńskiej."
Równie „resortowo" na okładce „Do Rzeczy". „Fałszywi obrońcy moralności, dziennikarskiego warsztatu, rozsądku, stylu i umiaru w publicznej debacie oburzeni „Resortowymi dziećmi" udają, że nie wiedzą, iż jest to tylko spóźniona reakcja na dominację funkcjonariuszy informacji w mediach III RP" – pisze w tygodniku Sławomir Cenckiewicz. Wskazuje, że „W środowiskach bliskich Baczyńskiemu (redaktor naczelny „Polityki" – przyp. E.U.) takie książki wywołują nieskrywaną histerię. (...) Można by bez końca pisać o „pałkarskim" i „cynglowym" dziennikarstwie środowisk lewicowo – liberalnych w Polsce (...)".
Cóż, trudno oprzeć się wrażeniu, że dyskusja o „Resortowych dzieciach" coraz bardziej zaczyna przypominać wiejską bitkę. Jedni zabawili się w obrzucanie błotem, drudzy ruszyli na odsiecz ze sztachetami. Rozróba zatacza coraz większe koło – zdołała nawet podzielić prawicowych publicystów, o czym w „Do Rzeczy" pisze Piotr Gursztyn.
Miłość, eurowybory i historia
„Rzeczpospolita" pisze dziś o tym, że PiS chce wprowadzić prawne pojęcie... miłości. Kodeks rodzinny określałby w preambule, że małżeństwo, rodzicielstwo i rodzina to szczególne związki oparte na więzach krwi, wzajemnym poszanowaniu, a także miłości. Miałoby to zapobiec pochopnemu kierowaniu dzieci do domów dziecka czy rodzin zastępczych. „Kiedy byłem rzecznikiem praw obywatelskich, senator Maria Łopatkowa domagała się, żebym wystąpił do prezydenta o to, by wręcz wpisać do kodeksu rodzinnego „nakaz miłości" – komentuje prof. Andrzej Zoll. I dodaje, że to kuriozalne, bo trzeba poprawić praktykę, a nie prawo.
W „Rzeczpospolitej" również „Lista europewniaków". Okazuje się, że specjalne symulacje rozkładu mandatów pozwalają z dużą dokładnością określić kto wejdzie do euro parlamentu. Wynika z nich, że PiS zdobędzie 20 z 51 euromandatów (o pięć więcej, niż w 2009 r.), a PO 17 (czyli o osiem mniej).