Prezydent Komorowski złożył dziś rano wieńce na grobach przywódców Powstania Warszawskiego na Powązkach. O 17 wróci na cmentarz, by wziąć udział w głównych uroczystościach przy pomniku Gloria Victis. Komentując dzisiejsze wydarzenia w radiowej Trójce, prezydent przyznał, że cieszy się, że ludzie - szczególnie młodzi - coraz częściej utożsamiają się z ideałami powstańców.
- To była chyba najbardziej dramatyczna polska bitwa, na największą skalę w czasie całej II wojny światowej. Nasi ojcowie, dziadowie, pradziadowie bili się w powstaniach o tę samą wolność - powiedział Komorowski.
Prezydent dodał, że nie obawia się nieprzyjemnego przyjęcia podczas uroczystości na Powązkach, co zdarzało się w ostatnich latach. - Od kilkudziesięciu lat zawsze jestem na Powązkach w tym dniu. Byłoby niepoważne, gdyby zachowanie naprawdę wąskiej grupki ludzi mogło zniechęcać do uczestniczenia w tym wydarzeniu - powiedział.
Dodał, że ma nadzieję, że "autorytet powstańców ostudzi złe emocje". - Tym ludziom nie warto, żeby mówił coś prezydent i nie warto, by żeby mówił ktokolwiek inny z pozycji państwa polskiego. Ważne jest, żeby do nich się zwracali inni, obecni na tej uroczystości - podkreślił.
Komorowski zwrócił też uwagę na symboliczne znaczenie berlińskiej wystawy o Powstaniu Warszawskim oraz zaproszeniu niemieckiego prezydenta na obchody 75. rocznicy wybuchu II wojny światowej. Jego zdaniem wspólne obchody takich bolesnych rocznic prowadzą do głębokiej refleksji i pojednania. Przyznał, że chciałby, by podobne pojednanie dokonało się między Polakami a Rosjanami.