Mieszkańcy Szkocji zdecydują dziś o tym, czy ich kraj pozostanie , czy stanie się niepodległym państwem. I choć brytyjskie media przedstawiają ten dzień jako "D-Day Wielkiej Brytanii" Aleksander Smolar z Fundacji Batorego uważa, że nawet jeśli Szkoci wybiorą secesję, nie decyzja ta nie będzie miała katastrofalnych skutków.
- To by nie była katastrofa. Ani lokalna, ani europejska, ani globalna. To jest wskaźnik znacznie głębszych procesów, które zachodzą gdzie indziej. Pamiętajmy, że kolejne państwa, które mogą się rozpaść to: Hiszpania, Belgia. W Europie rozpadła się Jugosławia i Czechosłowacja. Przypisujemy to dziedzictwu komunizmu, ale to nie było dziedzictwo komunizmu - stwierdził politolog w RMF FM.
Według Smolara, jeśli Szkoci zagłosują na "tak", kluczowy będzie okres negocjacji warunków "rozwodu". Może się wtedy okazać, że zmiana nie będzie tak dramatyczna, jak się przewiduje.
- Oba państwa dążyłyby wtedy do minimalizacji negatywnych konsekwencji. Innymi słowy mogłoby się okazać, że przy formalnym rozpadzie nie tak wiele znów się zmieni i paradoksalnie, nawet jeśli zostanie zachowana jedność, to może się okazać jednością formalną - ocenił.
Dodał, że paradoksalnie do rozwoju ruchów separatystycznych przyczynia się Unia Europejska, której istnienie czyni secesję bardziej bezpieczną i mniej kosztowną.