Musimy przekonywać, że czeka ich tu lepszy los

Odpowiedzialność za repatriację musi spoczywać na rządzie – mówi poseł PiS Jarosław Zieliński.

Publikacja: 21.10.2015 21:00

Jarosław Zieliński

Jarosław Zieliński

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

"Rzeczpospolita": Beata Szydło zapowiedziała, że w ciągu pierwszych 100 dni nowego rządu doprowadzi do przyjęcia nowej ustawy repatriacyjnej. Jakie rozwiązania się w niej znajdą?

Jarosław Zieliński, PiS:
Przez 25 lat polskiej niepodległości brakowało właściwych uregulowań ustawowych. Był realizowany niby jakiś program, ale bardzo słabo. Cała odpowiedzialność spadła bowiem na samorządy, które czasem sprowadzały pojedyncze rodziny na swój teren, ale generalnie nie były tym zainteresowane. Musi się tym zająć rząd we współpracy z samorządami i organizacjami pozarządowymi. Oczywiście muszą się też na realizację tego zadania znaleźć odpowiednie środki budżetowe, bo bez nich tego obowiązku nie udźwigniemy. W ustawie muszą zostać także rozwiązane kwestie zakwaterowania repatriantów, ich asymilacji w Polsce, często nauki języka polskiego, wprowadzenia na rynek pracy i włączenia ich dzieci do systemu oświaty. Trzeba uprościć wszelkie procedury i ułatwić przyjazd Polakom ze Wschodu.

Jeśli nie samorządy, to kto powinien wziąć na siebie pełną odpowiedzialność za repatriację?

Ona musi spoczywać na rządzie, na państwie – wolnej, niepodległej Polsce. To są przecież nasi rodacy, którzy z różnych przyczyn zostali wywiezieni na Wschód.

Według obywatelskiego projektu ustawy o powrotach, na którym PiS chce się oprzeć, odpowiedzialność ponosić ma MSW.

Oczywiście, minister spraw wewnętrznych powinien być tym koordynującym, ale konieczne jest też zaangażowanie szefów resortów kultury, zdrowia czy finansów. Trzeba stworzyć cały system pomocy repatriowanym.

Pan mówi, że trzeba znaleźć dodatkowe środki na repatriację. Tymczasem dziś z przeznaczanych co roku kilkunastu milionów złotych część, niewykorzystana, zawsze wraca z powrotem do budżetu państwa.

W tej chwili nie ma klimatu dla repatriacji, nie ma więc działań w środowiskach, które tym procesem byłyby zainteresowane. Naprawa tego nie jest już sprawą łatwą, bo pobyt naszych rodaków na obczyźnie trwa dziesiątki lat. Czas swoje zrobił, niełatwo jest się jednego dnia spakować i wrócić. To życiowe decyzje dotyczące całych rodzin. Musimy te osoby też przekonać, że czeka je tu lepszy los.

Rząd szacował, że obywatelski projekt kosztowałby ok. 713 mln zł rocznie. Obecnie wydajemy kilkanaście milionów. Jakie środki należałoby przeznaczyć na wasz projekt?

Trudno w tej chwili przesądzić. Dotąd przeznaczane środki były zbyt małe, bo repatriacja nie była priorytetem. Na pewno 15 czy 25 mln to nie są wystarczające pieniądze, by rozwiązać problem. One na pewno będą większe, choć nie takie, jak szacował rząd. Te sumy będą się kształtować w sposób ewolucyjny z roku na rok. Musimy je przewidywać w budżecie w skali zaawansowania procesu repatriacji. Jeśli będzie on realizowany dobrze, to wiadomo, że osób chętnych do skorzystania z tego programu będzie więcej. Nas stać na to, żeby kilkadziesiąt czy nawet kilkaset milionów rocznie wydać na repatriację.

Mówi pan o obowiązku moralnym. A czy repatrianci mogą przynieść korzyść polskiej gospodarce?

Brak miejsc pracy jest w Polsce czymś sztucznym. Jesteśmy krajem na dorobku i będziemy potrzebować pracowników. Mamy nadzieję, że rozwój gospodarczy zahamuje emigrację na Zachód, ale i tak może brakować specjalistów w różnych dziedzinach.

Najbliższym nam środowiskiem, na które powinniśmy patrzeć, są właśnie związani kulturowo z macierzą Polacy ze Wschodu. Na pewno będą wpływać na gospodarkę korzystniej niż imigranci muzułmańscy.

—rozmawiał Marcin Pieńkowski

Akcja „Rzeczpospolitej" na rzecz repatriacji www4.rp.pl/repatrianci

"Rzeczpospolita": Beata Szydło zapowiedziała, że w ciągu pierwszych 100 dni nowego rządu doprowadzi do przyjęcia nowej ustawy repatriacyjnej. Jakie rozwiązania się w niej znajdą?

Jarosław Zieliński, PiS:
Przez 25 lat polskiej niepodległości brakowało właściwych uregulowań ustawowych. Był realizowany niby jakiś program, ale bardzo słabo. Cała odpowiedzialność spadła bowiem na samorządy, które czasem sprowadzały pojedyncze rodziny na swój teren, ale generalnie nie były tym zainteresowane. Musi się tym zająć rząd we współpracy z samorządami i organizacjami pozarządowymi. Oczywiście muszą się też na realizację tego zadania znaleźć odpowiednie środki budżetowe, bo bez nich tego obowiązku nie udźwigniemy. W ustawie muszą zostać także rozwiązane kwestie zakwaterowania repatriantów, ich asymilacji w Polsce, często nauki języka polskiego, wprowadzenia na rynek pracy i włączenia ich dzieci do systemu oświaty. Trzeba uprościć wszelkie procedury i ułatwić przyjazd Polakom ze Wschodu.

Ten artykuł przeczytasz z aktywną subskrypcją rp.pl

Zyskaj dostęp do ekskluzywnych treści najbardziej opiniotwórczego medium w Polsce

Na bieżąco o tym, co ważne w kraju i na świecie. Rzetelne informacje, różne perspektywy, komentarze i opinie. Artykuły z Rzeczpospolitej i wydania magazynowego Plus Minus.

Czym jeździć
Technologia, której nie zobaczysz. Ale możesz ją poczuć
Tu i Teraz
Skoda Kodiaq - nowy wymiar przestrzeni
Kraj
Znaleziono szczątki ludzi na terenie byłego poligonu pod Łodzią
Kraj
Cisza wyborcza do kasacji? Senat zamówił opinię w MSWiA
Kraj
Obława za Bartłomiejem Blachą. 80 policjantów przeczesuje lasy, w akcji bierze udział śmigłowiec