Jeszcze dziesięć lat temu stolica Podkarpacia należała do najmniejszych miast wojewódzkich. Jej powierzchnia wynosiła wówczas 59 km kw., a liczba mieszkańców 159 tys. Dziś Rzeszów zajmuje aż 117 km kw., a liczba mieszkańców wzrosła do 186 tys. Ten przyrost nie były możliwy bez wchłonięcia otaczających miasta wsi. – Brakowało nam terenów inwestycyjnych na budownictwo mieszkaniowe oraz przemysłowe. Rzeszów po prostu się dusił – tłumaczy powody zwiększania obszaru Maciej Chłodnicki z Urzędu Miasta. Dodaje, że mały Rzeszów byłby pewnie pierwszy w kolejce, gdyby doszło do zmian administracyjnych i zmniejszenia liczby województw. – Takie pomysły się przecież pojawiały – tłumaczy Chłodnicki. Dodaje, że dzięki powiększeniu obszaru na terenie mogła powstać specjalna strefa ekonomiczna, gdzie wciąż pojawiają się inwestorzy. Jednak to nie koniec ekspansji Rzeszowa. Władze miasta mają chrapkę na kolejne tereny. Chciałyby wchłonąć całą sąsiednią gminę Krasne oraz kilka wiosek od innych samorządów. – Duży może więcej. Mieszkańcy tych wsi uczą się, pracują czy robią zakupy w Rzeszowie – argumentuje Chłodnicki. Dodaje, że w małych gminach budżety wynoszą od 25 do 40 mln zł rocznie, a na inwestycję idzie 2–7 mln zł, podczas gdy budżet Rzeszowa to miliard, a na inwestycję wydaje się ok. 300 mln zł. – W ciągu dziesięciu lat na terenach przyłączonych do miasta wsi zainwestowaliśmy ok. 0,5 mld zł na drogi, chodniki, meliorację, kanalizację, inwestycje edukacyjne czy rekreacyjne, a takie kwoty są nieosiągalne dla małych samorządów – zauważa rzeszowski urzędnik.

Sprzeciw gmin

Jednak te argumenty wcale nie przekonują wszystkich mieszkańców wsi, które miałyby być włączone do Rzeszowa. Mieszkańcy gminy Krasne są przeciwni jej likwidacji i wchłonięciu przez stolicę województwa. Za samodzielnością opowiedziało się w konsultacjach społecznych aż 85 proc. osób, które brały w nich udział. Podobnie opór jest też w innych wioskach, które Rzeszów chciałby wchłonąć, jak Kielanówka, Racławówka (gmina Boguchwała), Matysówka (gminy Tyczyn), Zaczernie, Nowa Wieś, a także na części obszaru sołectwa Jasionka (Trzebownisko) oraz w Rudnej Wielkiej (z gminy Świlcza). Ale już mieszkańcy Bzianki (Świlcza) byli na tak. Przeciwko przyłączeniu są też władze tych gmin, które podejmują odpowiednie uchwały. – Zgadzamy się z wolą mieszkańców. Trudno jej nie respektować – mówią samorządowcy. Na początku marca radni ze Świlczy zajmowali się tą sprawą. Podjęli uchwałę przeciwko przyłączeniu Rudnej Wielkiej do Rzeszowa, a w sprawie Bzianki nie zajęli stanowiska. Czterech radnych było przeciwko, czterech za, a czterech wstrzymało się od głosu. – I takie stanowisko przekażemy wojewodzie – mówi Sławomir Styka, wicewójt Świlczy. Dodaje, że z Rzeszowa nikt z mieszkańcami nie rozmawia. –A zabranie nam dwóch wsi oznaczałoby zmniejszenie budżetu gminy o 5 mln zł, co jest znaczną kwotą przy budżecie 32 mln zł – zauważa wójt Styka. Podkreśla, że gmina też inwestuje w te wsie, a teraz będzie starała się o środki w ramach zintegrowanych inwestycji terytorialnych (ZIT) wraz z innymi samorządami.

W oczekiwaniu na decyzję

Jeszcze w marcu władze Rzeszowa prześlą wniosek o zwiększenie obszaru miasta kosztem okolicznych wsi do urzędu wojewódzkiego, a ten po zaopiniowaniu trafi do MSWiA. Później wniosek trafi do Kancelarii Premiera. Rada Ministrów do końca lipca musi podjąć ostateczną decyzję w tej sprawie. – Jeśli zgodzi się z naszym wnioskiem, to prezydent spotka się z mieszkańcami przyłączonych terenów i zapyta, jakie inwestycje chcą u siebie widzieć – mówi Maciej Chłodnicki.

Argumenty za

Kto bardziej zyska na rozszerzeniu granic stolicy Podkarpacia? Rzeszów czy wchłonięte wioski? – Miasto ewidentnie musi się rozwijać dynamicznie. Trzeba ściągać kapitał przemysłowy i tworzyć miejsca pracy. Przecież gdy zliberalizuje się ruch z Ukrainą, to duże ośrodki, jak Kraków czy Lwów, na tym zyskają, a Rzeszów będzie zmarginalizowany – uważa dr Marek Cierpiał-Wolan, ekonomista z Uniwersytetu Rzeszowskiego, dyrektor Wojewódzkiego Urzędu Statystycznego w Rzeszowie.

Jego zdaniem jest dużo argumentów za przyłączaniem okolicznych miejscowości do stolicy regionu, pewnie są i wady, ale władze Rzeszowa powinny zadbać o zrównoważony rozwój całego miasta, jak drogi, chodniki, komunikacja miejska. – Wiadomo, że siła dużego organizmu jest większa. Dlatego miasta muszą i będą się rozszerzać. Choć Zielona Góra jest mniejsza niż Rzeszów, to ona chce włączyć w swoje granice cały powiat, a nie tylko gminę. Ewidentnie miasta trzeba rozszerzać, ale na warunkach korzystnych dla mieszkańców miejscowości, które mają być przez nie wchłonięte – podkreśla dr Cierpiał-Wolan.